all-souls-day-5480310_1920

Kartka z kalendarza Listopad 01.11.2019

Listopad to czas zadumy, wspomnień pamiętajmy tych którzy odeszli. Nie zatracając się w tym, pomagajmy tym którzy żyją i tego potrzebują.

Listopad ciężki miesiąc zaczął się od Dnia Wszystkich Świętych, na które dostałem dzień wolny w pracy. Po czasie okazało się, że firma, która mnie zatrudniała, uznała moją nieobecność jako niestawiennictwo w miejscu pracy. Zycie już mnie dużo wcześniej nauczyło, aby nagrywać rozmowy telefoniczne. Niestety nastały już takie czasy, że bez nagrywania rozmów telefonicznych, nie odbieram nawet połączeń od mamy. A wszystkie rozmowy, które chcę, by zostały nigdy nie ujawnione, robię przez „Messengera”. Z tego co się dowiadywałem kiedyś od firmy detektywistycznej to stosunkowo najbezpieczniejszy komunikator. Niestety było to 3 lata temu, ciężko powiedzieć jak to wygląda teraz… .

Wracając do tematu firmy, zauważyłem zależność, że jak już raz skorzysta się z usług adwokata, to zostawia się wszystkie ważne sprawy jemu do załatwienia. Wobec tego, firmy, która nie zapłaciła mi za wykonaną pracę nie ma sensu prosić, dzwonić, jeździć domagać się swojego wynagrodzenia. Od razu leci przed sądowe zawiadomienie o zadłużeniu z kancelarii adwokackiej. Następnie sprawa trafia do sądu, gdyż sam nie mam ani czasu ani siły na kłótnie i przepychanki słowne z dłużnikami. Niestety jak się współpracuje z firmami, które są jakoś połączone z Polska, trzeba bardzo uważać, gdyż jako naród jesteśmy wielkimi cwaniakami i nie przeszkadza nam, że to właśnie Polak Polaka oskubie w obcym kraju. Patologia pogania patologię. Można to bardzo często zobaczyć pracując w kraju zwanym „ziemią obiecaną”. Chociaż mówią, iż okazja czyni złodzieja. To prawda, gdyż spotkałem się już nawet z tym, jak to nas polskich fachowców pracujących w Niemczech. Tutejszy uczeń na elektryka w trakcie praktyki też chciał oszukać, pracowałem w Hanower, praca nie była zła. Przyjechałem jako elektryk bez znajomości języka. Miał być tłumacz na budowie, a się okazało się, że tłumacz nic nie rozumiał po niemiecku. Więc jakoś pomalutku sam zacząłem tłumaczyć, co mamy robić na budowie. 50% znajomości języka angielskiego, plus podstawowa znajomość niemieckiego. Reszta to znajomość jak Niemcy robią instalacje i to starczyło, aby dobrze dogadać się na budowie. Jednak wynikła bardzo zła sytuacja. Wciągając gruby kabel do zasilania transformatorów, kolega źle przełożył kabel i trzeba go było wciągnąć z powrotem i przełożyć przez szpilkę metalową od mocowani klimatyzacji. Kabla było około 3m do wciągnięcia, a to maksymalnie 10 min pracy i udało się to bez większego wysiłku. Niemiec jednak już zrozumiał, że kolega bardzo przejął się tym błędem, bardzo mu zależy na pracy i boi się ją stracić. Wykorzystując tą sytuację Niemiec obiecał koledze, że nic nie powie przełożonym, jeśli on mu postawi śniadanie. Które kosztowałoby jakieś 15 euro. Musiałem wszystko tłumaczyć i przy okazji
doradziłem mu, aby mu nic nie dawał, tylko zgłosił sprawę do centrali. Jednak on zrobił inaczej, gdyż stwierdził, że 15 euro go nie zaboli i postawił Niemcowi to śniadanie. Był to czwartek a w piątek dostaliśmy telefon od kierownictwa, iż wyrzucają nas z budowy. Taki przypadek, niby nie stało się to przez ten kabel tylko barierę językową. Głupie tłumaczenie, po trzech tygodniach nabrałem wprawy i wszystko tłumaczyłem już w locie. Była to bardzo fajna praca. Moja znajomość języka wzrosła mi niesamowicie, do tego chodziłem jeszcze na kurs, więc wszystko układało się jak najlepiej. No i właśnie jak ktoś wyczuje twoją niepewność, strach itp. dla drugiej osoby, to sytuacja aż kusi, aby naciągnąć cię na kasę. Ale ja ze swojej strony i w tym miejscu pozdrawiam wszystkich szukających swojego szczęścia za granicą. Jednak pamiętajmy – wszyscy jesteśmy Polakami, braćmi i jak nie sobie nawzajem, to komu mamy pomagać?

Listopad, jeden z moich ulubionych miesięcy w roku. Pierwszy raz spędziłem dzień Wszystkich Świętych w Toruniu, gdyż nie chciało się nam jechać na pomorze. Na cmentarzu też tu byliśmy. Nie da się zapomnieć pięknej pani, co sprzedawała znicze. Jakoś nie mogła ode mnie oderwać wzroku. Fakt faktem, dużo się naśmialiśmy z ludzi, którzy się targują o 2 zł przy kupnie znicza.

Polecam Manekina. Był otwarty, oczywiście. Po tylu miesiącach mieszkania w Toruniu, uznaję to miejsce, jako jedyne, godne polecenia, gdzie da się zjeść coś naprawdę dobrego. Zdążyła się tez restauracja w której zamówiliśmy dewolaja z surówkami i frytkami. Moim zdaniem nie było wszystko do końca świeże niby pani mówiła ze stawiają tylko na katering ale co to zmienia. Surówki ładnie ułożone z wierzchu piękne pachnące z dołu jednak jakieś dziwne w dziwnych kolorach. Następnego dnia po nocy spędzonej w toalecie, udałem się do tej restauracji mówiąc pani ze surówki były nie świeże na co pani mi odpowiedziała. “Niemożliwe surówki były świeże, jak już mięso było z poniedziałku” dodam ze zamawiałem jedzenie w niedziele pani dodała ze im nie zależy na restauracji tylko na kateringu. Masakra jednym słowem, jest nauczka obiad na dwie osoby kosztował 46 zł. Porcje minimalne, no i świeżość potraw ehh tam nie było pani Magdy.

Jest jeszcze w Toruniu jedno miejsce, które mnie bardzo miło zaskoczyło. Jest to myjnia samochodowa. Moim zdaniem Gdańsk, Gdynia, czy Rumia, nie mają tak dobrej chemii, tutaj jest bardzo mocna, nie oszczędzają na niej. A za 2 zł odkurzysz cały swój samochód i pewnie jeszcze połowę sąsiada, tak długi czas jest do wykorzystania za ta kwotę. Umycie auta plus wyczyszczenie w środku, dodatkowo dolanie płynu do spryskiwaczy bo tez posiadają taki automat. wychodzi mi zawsze 26 zł jest to kwota niesamowicie mała porównując inne myjnie.

Z zaskakujących rzeczy w listopadzie, które chciałbym tutaj opisać jest spotkanie Majki. Dziewczyna 23 lata i samotnie wychowuje dziecko. Już myślałem, że samotne matki są wszystkie takie same. Ale ta kobieta, mimo swojego wieku hmm… o dziwo, ma wszystko poukładane w głowie.

Szybki opis:

Piękna, długie, kruczoczarne włosy, smukła buzia, wyraźne duże usta, często podkreślone czerwoną szminką.

No niektóre mamy po porodzie, a ona jest 5 miesięcy po porodzie, mają jeszcze duże brzuszki. Za to Majka, nie wiem jak ona to zrobiła, ma brzuch plaski idealnie. Dodam, że ma tez piękne, długie nogi. W sumie, to ma właśnie wszystko to, co uwielbiam u kobiet mm… . Ciemna karnacja, ciało pięknie i równo opalone, w dodatku delikatny i mały biust, aczkolwiek bardzo uroczy. Jak ona to mówi, że jest jak facet, nie ma piersi tylko dwa pryszcze. Nie zgodzę się z tym. No, ale dziewczyna weszła w nasze życie z Olą, na długo i bardzo mocno. Zarwaliśmy wiele wspólnych wieczorów. Dzięki niej, tak naprawdę, odkryliśmy siebie na nowo. Ale tu ucinamy temat… Mam nadzieję, że z Majką stworzymy coś dużego i na długi czas.

Listopad był tak naprawdę cały niesamowity. 11 listopada to jeszcze urodziny mojej dziewczyny. Nie ukrywam, że nie do końca, do dziś ogarnąłem co się działo tego dnia. Zaczęło się od baru. Delikatne z 4-5 piwek, życzenia, uśmiechy, rozmowy, a dodam, iż nie wszystkie koleżanki Oli mnie lubią, bo mam chyba za szybki język i nie za bardzo połączony z mózgiem, gdyż szybciej mówię swoje zdanie, niż pomyślę o konsekwencjach. Ale wychodzę z założenia, że najlepszą obroną jest atak. Ogólnie to było miło, parę tekstów poleciało delikatnych, nikt się nie chciał kłócić, ani zbytnio wojować. Ja już przed samym wyjściem z baru mam problem z tym, co się działo, nie bardzo to pamiętam. Poszliśmy później wszyscy do kluby „Sfinks” w Sopocie. Moje pierwsze odczucia: „Boże, czemu ja tego miejsca nie znałem wcześniej. Tak wyluzowanego i wyluzowanych ludzi widziałem tylko w Hamburgu w clubie. Nie ukrywam, że to nie mój gust muzyczny, ale w tym miejscu, to nie przeszkadza, no i w moim stanie… Znalazłem sobie kanapę, w palarnio – barze i tak pół leżąc, a pół siedząc spędzałem kolejne godziny, popijając kolejne piwka, poznając mnóstwo nowych ludzi jak i spotykając starych znajomych. Impreza trwała w najlepsze. W pewnym momencie dosiadła się do mnie pewna ciekawa kobieta. Nikt mi chyba nigdy nie zrył tak bani, mówiąc np. że „wszyscy widzą jak na nią patrzę”, że niby „rozbierałem ją wzrokiem”. „Każdy”, niby „wie, że mam mega na nią ochotę i powinienem zostawić Olę”, nie wiem czy dla niej, czy dlatego, bo patrze na inne, nie umiała się określić. Na sam koniec dowiedziałem się, że jestem „wyrachowanym skurwysynem i mam wszystko dokładnie obmyślane”. Nie ukrywam, bawiłem się tą rozmową strasznie, podpalając ją coraz bardziej, żeby się bardziej otwierała. Brakowało mi tylko, by mi w twarz przywaliła, bo w słowach się nie ograniczałem. Trochę mocno ją zjechałem za jej wiek i przydatność dla społeczeństwa. Już tak mam niestety, jak ktoś na mnie wjeżdża, staram się zjeść psychologicznie taką osobę. Nawet jak jej się podobam może mnie wcześniej złe odebrała na wakacjach. Kobiety dopisują sobie dużo niestety może było dwuznacznie czasami ale niestety… . Nie miała racji nie mój typ kobiety może i by się fajnie bawiło. Sądzę jednak ze nie trwało by to dłużej niż tydzień. Zabili byśmy się dla mnie kobieta musi być ułożona kochana, opiekuńcza dbająca o czystość. Umiejąca się zająć facetem dobrze gotująca, mam czuć się dla tej drugiej osoby ważny. Jadę gdzieś mam obiadek i na drogę jak i w domu. Chyba każdy facet lubi być rozpieszczany ale fakt faktem takie kobiety w życiu poznałem tylko dwie, ale czy zawsze mamy to czego oczekujemy… . Na imprezie mailem na kapnie jeszcze jedna ciekawa rozmowę z kobieta lekkich obyczajów nie wiedziałem o tym. Dopiero po dłuższej rozmowie i po zaproszeniu do niej i rozmowie jakich facetów tu poszukuje. Zrozumiałem ze chyba nie robi tego za darmo a ja niby wyglądałem prestiżowo hmm… najebany facet lezący na kanapo fotelu palący fajkę za fajka. Tak wygląda raczej łatwy potencjalny facet by wyciągnąć od niego kasę. Nie prestiżowy kandydat, nie wiem na co. Po imprezie opisałem swojej wszystko, ale to już na kiedy indziej… .

Końcówkę poświecę nietypowemu wydarzeniu które miało miejsce w listopadzie, zmieniło się wszystko w mojej walce od 4 lat. Jakiś dużo przełom, zmęczenie, oszczędność nie wiem dostałem pierwsza od 2 lat procesowych ugodę odnośnie kontaktów z córka. Nie ukrywam zagnieżdżałem się w Toruniu na długi czas, dużo bliżej do dziecka. Dzięki temu mam widzenia bez udziału matki sam spędzam czas z córka, trzeba było się przeprowadzić 2 lata temu. W tamtym czasie ani nie byłem gotowy ani nie miałem aż takiego zaplecza finansowego na sprawy sadowe i na przeprowadzenie się. Niestety pieniądze maja w tych czasach bardzo duże znacznie, każda sprawa sadowa generuje niesamowite koszty. A mieszkanie nie ukrywając w Toruniu, na jakiś godnych warunkach to sporo ponad średnia pensje w Polsce. Szukam oczywiście mieszkania do kupienia, niestety jedna rzecz mnie nadal blokuje. Wszystko już przygotowane czekam tylko jedna decyzje… . Spotkania z córka bez matki, to coś niesamowitego czuje dopiero teraz duża wież. Musimy sobie poradzić sami, bez osoby trzeciej w spotkaniu, uczymy się siebie nawzajem rozumieć, wypracowujemy własny język. Widzę ze jestem dla niej ważny, ona wie ze może na mnie liczyć jak coś się dzieje, od razu wspina mi się na ręce. Wie ze ja zawsze obronie, wszystko prawie co robię w życiu robię to dla niej. Żałuje wielu decyzji, ale staram się być przy niej tak blisko jak to jest tylko możliwe. Można było by o tym dużo pisać w nieskończoność, mam to w planach opisać od pierwszego dnia wszystko w najmniejszych szczegółach ostanie 4 lata. Niestety na to trzeba trochę czasu to nawet po 4 latach nie jest proste. Jedno jest pewne dla malej zrobię wszystko ugoda będzie ok dla mnie i dla kontaktów z dzieckiem to ja podpisze. W innym wypadku walczymy dalej najwyżej nie wyjdziemy z sadu nigdy no niestety, ale ojciec tez ma swoje prawa. Nie żyjemy w średniowieczu, trzeba walczyć o swoje nie patrzeć za siebie, tylko wytrwałość i ciężka praca prowadzi do sukcesów. Mamy zbyt podobne charaktery i dużo żalu do siebie żeby się dogadać miedzy sobą. Tak samo uparcie dążymy do celu, nie ważne co nam życie wali pod nogi jedziemy dalej jak taran. Kiedyś te tarany spotkają się naprzeciwko siebie, boje się ze dopiero wtedy zacznie się wojna. Jest tez inna możliwość dochodząc do mety te dwa tarany będą już tak zmęczone ze podadzą sobie ręce i odejdą jak równy z równym… . Zycie jest tak nie przewidywalne, sam bym nigdy nie pomyślał ze będę mieszkał w Toruniu. I ze się tak zagnieżdżę, znajomi, praca, szukanie mieszkania do kupienia i to w tym mieście, życie umie robić figle. Jedyne czego żałuje ze nie mieszkam tu 2 lata za późno, miał bym już dawno wiele pięknych widzeń sam na sam z córka. Dużo straciłem i będzie to ciężko nadrobić, ale staram się jak tylko mogę. Tego samego życzę wszystkim co to czytają, wytrwałości do końca jest warto!. Widać to na moim Facebook poprzez zdjęcia i filmach z córka wiem nigdy nie oddadzą w pełni szczecią. „Damian les” Facebook

Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone *