
“Agresja – termin ten wywodzi się od łacińskiego słowa “aggresio”, rozumianego jako “atak” lub “napaść”. Wyróżnianych jest wiele różnych definicji agresji, ogólnie opisać ją jednak można jako przeróżnego rodzaju zachowania, które – przejawiane przez jedną osobę – mają doprowadzić do szkody psychicznej lub fizycznej u drugiego człowieka.”
Po powrocie do kraju na stałe. 08.12.2018 dzień, który miał zmienić całe nasze dotychczasowe życie. Z samego rana przyjechałem po Mariole i dzieci, pamiętam że samochód był cały zawalony rzeczami. Nie miałem żadnych złych myśli, byłem szczęśliwy z rozpoczęcia nowego życia, bliskości kochanych maluszków.
Pierwsze dni nie były łatwe, trzeba było przemeblować trochę mieszkanie. Pierwszy tydzień spaliśmy w 4 w salonie. Młodsza spała w swoim łóżeczku obok nas, starsza dziewczynka z nami w łóżku. Nie było to bardzo komfortowe, więc po tygodniu stwierdziliśmy, że zrobimy im pokoik i zaczniemy przyzwyczajać do spania u siebie w sypialni. Trzeba było zamontować laptopa, bo dzieci były przyzwyczajone że zasypiają oglądając bajki. Nawet u niej w domu młodsza śpiąc w swoim pokoiku miała telewizor włączony tak, jak i starsza, śpiąc w innym pokoju z mamą. Nie mi jest to oceniać, każdy wychowuje dzieci inaczej i ma inne priorytety. Nie będę ukrywał, że to chyba najłatwiejszy sposób dla leniwych rodziców. Około trzy noce zajęło nam przyuczanie dziewczynek do spania w swoim pokoiku. Młodsza miała swoje łóżeczko a starsza miała materace do łóżek dziecięcych ułożone na podłodze. Myśleliśmy o kupnie czegoś innego, ale w późniejszym czasie chcieliśmy kupić drewniane, było to takie małe marzenie Marioli. Dla nas było to niesamowite ułatwienie, my tez zasypialiśmy z czymś w tle, bo ja od lat byłem przyzwyczajony, że cały czas coś w telewizji leci. Zdarzało się ze Mariola potrafiła się obudzić w nocy, bo skończył się film i odpalała coś nowego.

15.12.2018r. już mniej więcej się uporaliśmy z opieką nad dziećmi, jakoś wszystkie obowiązki były rozłożone. Ja nie pracowałem, ona tez, więc było dużo wolnego czasu i można było cieszyć się sobą i dziećmi. Mieliśmy dosyć nudne życie, raczej cały czas w domu siedzimy, jedynie czasami były spacerki z dziećmi, albo wyjazdy do jej mamy do domu w odwiedziny, bo był to okres przedświąteczny. Dla dzieci robiliśmy nawet pierniki. Mimo to, już wtedy zauważyłem, że coś dzieje się nie tak. Mariola już nawet przy pieczeniu i tworzeniu pierników nie wytrzymywała nerwowo. Miała problem z opanowaniem skupienia, agresją, cały czas jej coś nie pasowało. Sam już ją prosiłem by brała ziołowe leki na uspokojenie, albo by poszła do lekarza, żeby jej coś zapisał. Na leki uspokajające się zgodziła i brała przez pewien czas. Moim zdaniem zniszczyły ją tabletki antykoncepcyjne, które miała od siostry, a nie od lekarza. Bez konsultacji z lekarzem po prostu były źle dobrane i niszczyły przy tym jej organizm i psychikę. Jak prosiłem, by poszła do ginekologa, to mi się przyznała, że w sumie nigdy nie była, bo w tym kraju, gdzie rodziła dzieci, nie było takiej potrzeby.
Wracając do meritum, czas do świąt mijał w miarę spokojnie. My codziennie oglądaliśmy następną część Harego Pottera. Dziewczynkom poszczaliśmy bajki świąteczne, ustroiliśmy mieszkanie, nawet okna pomalowane były sztucznym śniegiem. Wszystko szlo niesamowicie dobrze, pesymista powiedziałby, że aż za dobrze. Przyznam mu dziś rację…

22.12.2018 kupiliśmy mała choineczkę, ustroiliśmy ją wraz z dziećmi. Młodsza wolała jednak ściągać założone bombki, niż je zakładać. Wystarczyło obrócić głowę a bombek już nie było na dole choinki. No cóż, to mój mały skarb :). Pamiętam, że zaproponowałem byśmy dali do prywatnego przedszkola dwójkę słodziaków. Chciałem płacić za jedno z nich, by było jej łatwiej finansowo. Starałem się nawet znaleźć zajęcia dodatkowe dla starszej, bo zauważyliśmy że jej rozwój się trochę zatrzymał i zaczęła się wzorować na młodszej. Ale podobno tak to jest z rodzeństwem. Zapisałem do kolejki do przedszkola maluszka. Pamiętam, że dopiero 2 miesiące po rozpadzie naszego związku zadzwonili że jest miejsce i można przyjść z dzieckiem. Do niej też pewnie dzwonili, bo podałem dwa nr tel. .

Przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji ojca/ojczyma dwójki dzieci, już nie zauważałem różnicy, czy to moje dzieci, czy nie. Bardzo je kochałem. Ja się zajmowałem dziećmi, a Mariola robiła ciasta, sałatki. (Umiała gotować to trzeba było jej przyznać, podobnie jak matka mojej córeczki. Bardzo podobnie im to wychodziło). Ja zawsze powtarzam, że mnie jest łatwo zdobyć,bo mało potrzebuję. Wystarczy trochę czułości mi okazać, szczerości, zrozumienia, robić smaczne obiady, dobry lodzik i więcej mi do szczęścia nie trzeba. Wtedy Mariola jeszcze nic nie ukrywała przede mną, ja jej pokazywałem wszystkie smsy od ex a ona mi. Staraliśmy się, żeby na tej płaszczyźnie było wszystko jasne.

23.12.2018 nie będę ukrywał, był to dla mnie bardzo ciężki dzień. Kłóciłem się z matką mojej córki, bo nie chciała mi nawet wysłać zdjęcia córki na święta, mimo, iż bardzo długo małej nie widziałem. Jej matka zaczęła stosować nowa politykę. Dziecko na każde moje spotkanie było chore, nawet załatwiała zawsze od lekarza zaświadczenie ze jest chore. Znam wielu lekarzy rodzinnych i wiem, że to żaden problem załatwić coś takiego. Dzień przed wigilia był takim dniem przełomowym, gdyż tego dnia po tysiąckroć widziałem, co straciłem nie tworząc z nią rodziny. Wiele rzeczy w domu mi ją przypominało. Mariola to widziała i nawet się o to obraziła. Musiałem wszystko jej wytłumaczyć, że bardzo kocham córkę, a nigdy z nią świąt nie spędziłem, ani jej urodzin, ani Dnia Ojca, Dnia Dziecka, ani moich urodzin, Wielkanocy itp. Córka rośnie, a ja dalej walczę z matką dziecka, która obiecała mi, że nigdy mi nie będzie ograniczać z małą kontaktu. Trochę się rozklejałem, ale na szczęście Mariola to rozumiała i bardzo wspierała w walce o własne dziecko. Zawsze powtarzała, że jej ex tak o ich dzieci nie walczy, ja też kiedyś trochę odpuściłem walkę, ale to inna historia. Całą opiszę w późniejszym czasie…
Wigilia. Dzień zaczął się wyjątkowo. Wczesnym rankiem pobudka i dzieci przygotować. Nie udało się nam dzień wcześniej załatwić fryzjera dla dzieci, a starsza bardzo bała się strzyżenia. Młodsza, mój mały kozak, że tak to nazwę, niczego się nie bała. W sumie, się śmialiśmy z jej rodziną, że ta starsza bardzo jest do ojca podobna, jak dwie krople wody, ale za to druga hmm….. Jakby nie z tej rodziny. Już nikt do końca nie był pewien, trochę przypominała Marioli dobrego przyjaciela. Ale nikomu w życiu nie dało się ustalić, jaka jest prawda. Jak biologicznemu ojcu wszystko pasuje, to w sumie najważniejsze jest.
Wracając do wigilii, zawiozłem moją słodką trójkę do ich domu rodzinnego i wróciłem do siebie na wigilię. Najpierw umyć samochód, wysprzątać, potem na chwilę do domu, aby umyć podłogi i wymieniłem jeszcze żarówki na energooszczędne. Wszystkie małe pierdołki porobiłem puki dzieci nie było i na wigilię podjechałem do swojej rodziny.
Minęło bardzo przyjemnie i spokojnie, jak zawsze wśród swojej rodziny. Czekałem tylko aż Mariola mi napisze, że są już wolni i mogę po nich przyjechać. Pierwszy raz moja rodzina mnie nie zatrzymywała, bym siedział i siedział. Każdy mówił: „ Jedź już do swoich słodziaków”. Niestety wydarzył się wypadek, zamek w aucie mi zamarzł, starałem się go kluczykiem otworzyć, bo bateria w pilocie mi padła. BMW e 46 ma tylko jeden zamek w drzwiach kierowcy. Starałem się go od kluczyć na silę i kluczyk pękł. Już dzwoniłem do Marioli, że chyba się nie uda przyjechać, bo nie uda mi się otworzyć auta. Naprawdę tak bardzo mi na nich zależało, że byłem gotowy zbić szybę byle by z nimi spędzić wieczorek. Mieliśmy już plan położyć dzieci i obejrzeć sobie w spokoju Kewina. Udało się na szczęście pojechać do domu mojej mamy, gdzie był zapasowy kluczyk, w którym była dobra bateria. Zadziało i otworzyło się moje auto !!! Za podwózkę jestem bardzo wdzięczny mężowi mojej siostry, to dobry chłopak. Ich początki były trudne, ale trafiła na naprawdę wspaniałego faceta. Byle byli zdrowi i szczęśliwi, a teraz mają malutkiego słodziaka. Już się nie mogę doczekać, kiedy znowu do nich przyjadę. To tak na marginesie :). Wieczorek się udał tak, jak zaplanowaliśmy. Następnego dnia mieliśmy wigilię u Marioli mamy. Cala jej rodzina się zjechała, było bardzo miło. Był nawet mikołaj, przez którego młoda przez cały początek siedziała mi na rękach. Czuła się chyba bardzo bezpiecznie przy mnie, traktowałem ją jak swoją własną córkę. Dla niej zrobił bym wszystko, skrzywdzić nie dałbym nikomu. To był mój skarb. Często jeździłem z nią sam np. do mojej babci, a to już był wręcz rytuał codzienny, no prawie… Moja babcia traktowała ją jak moją córkę i cieszyła się z każdego jej uśmiechu. Do dnia dzisiejszego babcia bardzo milo wspomina ten czas i się pyta, czy nie wiem, co tam u małego słodziaka, co jadł u niej jabłka.
Ale wracając do wigilii u jej rodziny. Poznałem wszystkich, spokojna rodzina jak każda inna pewnie w Polsce. W miarę dogadująca się w tych ciężkich czasach, ja nie piłem pamiętam, bo Mariola bała się, że nagadam jakiś głupot. Miałem ostro ustalone jak się zachowywać i co mówić, chyba się udało, bo była też zadowolona.
Następne dni już były spokojne, w zaciszu domowym. Jej ex nie chciał się z dziećmi spotkać. Chciał je zabrać tylko w wigilię, bo on w domu tez miał uroczystą kolację. Mariola stwierdziła, że chce się chwalić dziećmi w domu i nie wyraziła na to zgody. Ciężki temat tych kobiet w tych czasach…
Sylwester na spokojnie z dziećmi. Północ spędziliśmy na plaży w Rewie z dziećmi, ja z młodszą oczywiście na rękach. Mariola ze starszą, a mój słodziak oczywiście się nie bał fajerwerków, bo to odważne dziecko. Ona tam miała trochę większe przeboje, moja mała wtulona we mnie i oglądaliśmy piękny widok, bo było widać całą Gdynię. No i … łezka w oku mi się zakręciła …
Styczeń – luty. Co fajne i miłe szybko się kończy. Minął okres świąteczny, wróciły szare normalne dni. Ja na szybko znalazłem pracę w Polsce. Niestety różnica wypłaty jest pięciokrotna, dało się to odczuć bardzo szybko. Ale to nie był problem, źle działo się z Mariolą, zaczęła naprawdę wariować. Zaczęło się wyżywanie na dzieciach, upust agresji na mnie i na nich. Nienawiść do całego świata, jakby była nieszczęśliwa i każdy był za to winny poza nią, bo przecież ona jest wspaniała dla wszystkich. Intymność się skończyła, zostało tylko szybkie „Jeb, jeb i worek suchy”

Trochę naszą intymność zabił mikroskop z Aliexpressu, bo zaczęliśmy się nim trochę bawić. Zaczynając od skóry, ileż tam różności siedzi niewidzialnych dla normalnego wzroku. Później sprawdziliśmy jej włosy a miała jasny blond i zobaczyliśmy na ekranie, że na każdym prawie włosku są jakieś czarne naloty na włosach. Nie wiadomo czy to jakiś tłuszcz, brud, diabli wiedzą co. Ale my głupi pojechaliśmy dalej, nawet sprawdzałem swojego kutaska pod mikroskopem (nie że taki mały :p) nie było zdziwienia, dziwny naskórek, naskórek łuszczący się itp. Hmm muszelka to samo, jakieś gruczoły, które tworzą śluz, my tego nie widzimy tak naprawdę a takie rzeczy istnieją. Ale ochota na „Loda czy minetkę” minęła na długi czas, a tak naprawdę, to do końca związku. Mariola nawet poszła o krok dalej sprawdzając inna dziurkę i okolice tej dziurki. Niby wszystko umyte, ale tak naprawdę nie do końca czyste bleeeee. Na szczęście to, co się zobaczy, po pewnym czasie ulatuje z naszej głowy. Ale seksualność padła trochę, choć nigdy jakoś super nie było. No może na początku, pierwsze dwa miesiące, w późniejszym czasie jakoś to wszystko upadło. Pamiętam jak przed świętami próbowałem ją namówić na loda. Ja siedzący na krześle, ona klęcząca przede mną, no i próbowała parę minut, nawet uklękła. Ale nie dała rady tak na widoku, wolała mieć głowę pod kołdrą, więc zrezygnowaliśmy i poszliśmy do łózka. No i siup ona pod kołdrę i jazda. Nie rozumiem czemu wielu kobietom sprawia to problemy…

Bardzo często mi wyrzygiwała, że miałem chyba dużo partnerek przed nią. Nie byłem jej dłużny i spytałem się też sugerując, że chyba mało miała. Niestety ja jej powiedziałem prawdę, że związków takich trochę dłuższych chyba z 15 było, ale za to partnerek seksualnych miałem dużo więcej. Powiedziałem, że Mariola jest około 44-ta z kolei… to był błąd. Czasami lepiej skłamać dla świętego spokoju. Miałem dość burzliwe 3 lata i szukałem na siłę i potęgę zapomnienia, żeby się nie zatracić w depresji i myślach samobójczych.
Na końcu stycznia Mariola była już wykończona związkiem, wszystko jej przeszkadzało. Ja już nie umiałem być dla niej szczery, wiele rzeczy ukrywałem, ona mi już smsów od ex nie pokazywała. Miała też wiele tajemnic przede mną, ja już z jej rodziną po kątach ostro rozmawiałem, szukając pomocy. Moja rodzina jak i jej była przeciwna kontynuacji naszego związku. Ona co chwile wracała do domu rodzinnego nie chcąc być ze mną. Jej ex się kręcił blisko, namawiał ją do powrotu. Miał wielką przemianę, sama mi mówiła, że bardzo się zmienił, już nie chleje, odnalazł Boga w sercu. Jeździł na pielgrzymki, chodził do kościoła, przestał pić itp. I jak tu konkurować z biologicznym ojcem, który przeszedł taką niby przemianę. Mariola na początku lutego postanowiła wrócić do domu rodzinnego na tydzień, by odebrać paczki z poczty i jakieś tam pierdołki. Po prostu miała dosyć życia ze mną z dała od swojej rodziny, koleżanek… .

Wtedy ja postanowiłem wymalować, wyremontować cale mieszkanie, by nam się żyło przyjemniej, w dobrych warunkach. Na dodatek znalazłem jej pracę w Żabce, by miała jakieś swoje pieniądze. No i nasze życie się wtedy trochę zmieniło. Wyglądało to tak : ja wracałem o 16 do domu z pracy a ona wychodziła do swojej. Ja zajmowałem się dziećmi, robiłem kolację, myłem je, kładłem spać, potem ogarniałem mieszkanie i czekałem aż mój skarb przyjdzie z pracy. Dodatkowo, żeby trochę jej agresja spadła, namówiłem ją, by zapisała się na siłownię. Udało się, parę razy chodziła, a koleżanka się śmiała ze mnie, że darmową nianię sobie znalazła. A ja w nagrodę nie dostawałem nawet dobrego jebania wieczornego.

Ale wracając… Mieszkanie wymalowane, pięknie zrobione, w poniedziałek miałem po nich przyjechać po pracy, żeby wrócili do mnie, do mieszkania. Pamiętam, że były wielkie korki i mówiłem Marioli, że się spóźnię a oni czekali na mnie z obiadem. Skończyło się tak, że obiad zjedli sami , bo ja przyjechałem do nich sporo spóźniony. Ona wkurwiona niesamowicie, jakbym miał wpływ na korki. Leżała na łóżku jak zawsze z telefonem, ja miałem moją małą na rękach i mówię, to chodź jedziemy. Na to ona się wydarła, że to już strasznie późno i że jak chcę, mam sobie sam obiad zrobić. Świadkiem tego wszystkiego była jej mama, ale nic nie mówiła, była cicho, wszystko w sobie skrywała. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do mnie do domu. Następnego dnia byłem u swojej mamy, nie pamiętam po co. Zadzwonił do mnie dziwny numer, to była jej mama, nie wytrzymała musiała powiedzieć co o tym wszystkim myśli. Pamiętam, że rozmawialiśmy grubo ponad godzinę. Tłumaczyła mi, żebym nie marnował swojego czasu na Mariolę, że ona nie zasługuje na to wszystko, co ja jej daję. To nie była jedyna osoba u niej w rodzinie, co mi powtarzała, abym olał ją i znalazł sobie kogoś, kto moje starania doceni. Jej mama mówiła, że traktuje mnie tak samo jak swojego ex, zero szacunku. No i przyznała mi rację,że tamtego wieczoru korki to nie były moją winą. A to, że byłem po pracy i po godzinnej drodze do nich, to mogła mi ten obiad zrobić bez gadania. Przyznałem jej wiele racji, mówiłem że nie będę jej już na silę zatrzymywał. Jak będzie chciała, to niech odejdzie. Długo nie musiałem czekać…

14.02.2019 ranek. Jak zawsze, ja czułem już , że ona odchodzi. Dlatego wiedząc, że będę cierpiał po stracie kolejnych dzieci, umówiłem się do lekarza, aby przepisał mi odpowiednie tabletki uspokajające. Wcześniejszej nocy zrobiłem jej masaż stópek, długi przy filmie i mówię do niej, że może coś więcej będzie ze mną rozmawiała, a ona na to, że jej się nie chce. Powiedziałem, że się nakręciłem itp. powiedziała: „ dobra dawaj go ściągaj spodnie” ja już gotowy, ściągnięte co trzeba, a ona parę ruchów zrobiła i mówi do mnie, że fuj, pewnie brudny, ja mówię, że przed chwilą prysznic brałem, ale jak chce to mogę iść go umyć. Stwierdziła, że już jej się nie chce i mam zapomnieć, ale się wkurwiłem… całą noc nie spałem. Następnego dnia w walentynki stwierdziła, że to nie ma sensu i że się wyprowadza z dziećmi i żebym ją zawiózł z wszystkimi rzeczami do domu. Jej mama stwierdziła, że wykorzystała mnie, bo przyjechała na jedną noc tylko po to, by następnego dnia się spakować i mieć tani transport do domu z wszystkimi rzeczami.
I tak oto nasz związek się skończył. Można byłoby pomyśleć, że to koniec, niestety wojna się dopiero zaczęła, mam pozwolenie z sądu na upublicznienie paru materiałów, ale to już w następnym wpisie CDN…
Dodaj komentarz