20200314_114540-1

Spotkanie z córką 14.03.2020

Tak jak już wcześniej myślałem, chciałem opisać cały związek z matką mojej córki i jak do tego wszystkiego doszło, ale opiszę to w trochę późniejszym czasie, ale zdjęcie mam już gotowe, czekam tylko na wenę i odpowiedni czas. Opiszę jak walczę o moją córeczkę, o każdą godzinę spędzoną z nią.

Za to matka córki walczy ze mną, używając dziecka jako broni przeciwko mnie. Nawet obiecując, że spotkania będą normalne i nie będzie ograniczać mi czasu z dzieckiem, a w rzeczywistości robi zupełnie odwrotnie. Chciałbym tu opisać jak wyglądają nasze spotkania, jak staramy się z córką poznawać siebie i jak walczę o to, by uczestniczyć w życiu mojego najukochańszego skarbu. Nie mam zamiaru nikogo obrażać, staram się przedstawić rzetelnie, jak to wygląda, nie pomijając nawet najmniejszego szczegółu. Będzie tu opisanych wile moich osobistych uczuć, smutków, radości no i nadziei, że będzie kiedyś lepiej, że będziemy mogli bez ograniczeń czasowych, czy sądowych, pobyć ze sobą jak prawdziwy tata i kochana córka.

„Zaangażowanie taty w życie jego córki jest kluczowym elementem w rozwoju poczucia własnej wartości młodej kobiety. Można wyróżnić kilka czynników, które pomagają wesprzeć pozytywny wizerunek i ograniczyć jakąkolwiek możliwość niskiej samooceny: zachęta werbalna, konsekwentna obecność w życiu dziecka, czujność i wrażliwość na jego uczucia, poświęcenie czasu na wysłuchanie jego myśli i aktywne zainteresowanie jego pasjami. Bezpośrednie zaangażowanie i zachęta ze strony jej ojca pomoże zmniejszyć niepewność dziewczynki i zwiększyć jej zaufanie do własnych umiejętności.”

„Tato, bez względu na wszystko bądź obecny w życiu swojej córki, wspieraj ją i kochaj bezwarunkowo!”

Mój największy sukces w życiu, to mieć zdrową i szczęśliwą córkę :*


14.03.2020 Wspaniały dzień. Moja była partnerka zgodziła się na moje spotkanie z córką, w czasach paniki przed wielką epidemią. Dzień wcześniej mieliśmy krotką rozmowę smsową, a nie ukrywam, byłem już przekonany, że z moją ukochaną Nadią znowu się nie zobaczę, gdyż przez okres ostatnich dwóch miesięcy nie mogliśmy się zobaczyć, bo akurat przypadkiem była w tym okresie chora. Niestety te spotkania mi przepadają, a matka córki nie widzi tego, że dziecko musi mieć kontakt z ojcem. Nie wiem dlaczego ma takie zacofane podejście. Wydaje mi się, że połowa chorób małej jest zmyślona, tylko po to bym nie uczestniczył w życiu dziecka. Myślę, iż jej matka swoje frustracje życiowe, niepowodzenia, czy też jakieś problemy w życiu prywatnym wylewa na mnie uniemożliwiając mi widzenie z córką. Przez to cierpimy oboje i moja córeczka i ja sam, bo te spotkania, przez które wypracowaliśmy sobie wspaniały kontakt, nić porozumienia, wszystko to idzie się jebać. Około dwa i pół miesiąca czasu dla dziecka 3 letniego jest to wielka przepaść.

Wracając do spotkania, wstałem o godzinie 8 rano i czekałem na decyzję matki. Ponieważ Nadia dzień wcześniej miała biegunkę, nie była pewna czy przejdzie małej to w jeden dzień. Uprzedziła mnie, że jak będzie ciężka noc, to zrezygnuje ze spotkania dziecka ze mną. O 9.15 dostałem od niej smsa, że jest chyba wszystko ok ,dziecko zdrowe, mogę przyjechać. Ja już byłem pewien, że spotkanie się nie uda, gdyż wysłałem do niej wcześniej dwa smsy o 8..21 i 8.51, pytając się czy mam się szykować i jak się czuje córka. No ale dobrze, jadę. Trochę się spóźniłem na spotkanie, przez to byłem u niej pod domem o 10.17, a nie o 10.00 jak powinienem. Nadia była już ubrana, przygotowana do wyjazdu, lecz niestety tak, jak się spodziewałem nie chciała iść do mnie, bo za długi okres mnie nie widziała. Mama córki starała się ją jakoś łagodnie przekonać, nie dawało to jednak efektów. Więc wzięła ją na ręce i podała mi, córka oczywiście zaczęła płakać. Ja nie poddając się poszedłem z nią do auta, posadziłem na fotelik i usiadłem obok niej. Trzeba było chwilę z córką porozmawiać. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, dlaczego nie chce jechać, co chciałaby dziś robić itp. Tu przyznam, że kurs rozmów z dziećmi i nauka jak do nich na spokojnie docierać, przynosi często bardzo dobre efekty. Nadia opisała mi, co chciałaby robić i doszliśmy do porozumienia, że jedziemy zobaczyć co robi kotek, który mieszka u mnie na klatce. Ważną kwestią była też lalka, którą zawsze córka kładzie spać, do następnego spotkania, trzeba było więc zobaczyć, czy śpi i czy nie jest głodna. Około 15 minut rozmawialiśmy w aucie pod jej domem, matka oczywiście już zdążyła mi napisać smsa: „ Jak będzie płakać dłużej niż kwadrans, to osobiście uważam, że nie powinna jechać, aby jej nie zniechęcać.” . Naprawdę nie rozumiem tego podejścia. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, posłuchać o co chodzi, dlaczego nie chce jechać, przedstawić jej rzeczy, które będzie mogła zrobić itp. .O czym ja tu w ogóle mówię? Często proszę matkę Nadii o inny termin spotkania, jeśli mała jest chora, to niestety okazuje się, że one zawsze mają jakieś inne plany w tym czasie i do takiego spotkania nie może wówczas dojść. Moim zdaniem to ewidentne robienie krzywdy dziecku, ale co ja mogę, ja jestem w oczach matki niechcianym dawcą materiału genetycznego, który po wykonaniu zadania powinien zniknąć.

Może nie jestem idealny, ale staram
się być idealnym dla niej :*

No ale tym razem, po przeprowadzeniu rozmowy, ruszyliśmy do mnie do domu. Jak się później okazało, tego dnia mieliśmy bardzo dużo poważnych tematów do przedyskutowania. Już w samochodzie zaczęła się rozmowa o przedszkolu, że jej się nie podoba. Trochę chciałem ją przekonać, że jednak jest tam fajnie i są dzieci itp. Nadia mi na to odpowiedziała, że wcale nie jest fajnie i inne dzieci też płaczą i że w sumie ona nie chce tam po prostu chodzić. Jak dojechaliśmy do domu, to jej zdanie się jednak zmieniło i okazało się, że jest w sumie fajnie. Przyznam, że w drodze do mnie do domu była smutna i bliska płaczu. Jeszcze przed samym wejściem do mieszkania rozmawialiśmy. Szukaliśmy kotka, ale go nie było. Na szczęście jej humorek po przekroczeniu progu mieszkania, diametralnie się zmienił. Miałem kupione wcześniej dla niej kapcie, które sobie wybrała. Kurczę, kapcie z Myszką Miki… nigdzie nie było jej rozmiaru. Szukałem chyba z miesiąc czasu. Dopiero jak złożyłem zamówienie, ściągnęli mi rozmiar, którego szukałem. Bardzo się Nadii podobały, nagle uśmiech na jej buzi się pojawił. Zaczęliśmy nasz pobyt w domu od zrobienia toaletowych potrzeb i umyciu rączek oczywiście. Nadia od razu poleciała sprawdzić, czy jej lalka „ Klara” śpi i czy nie jest głodna. Ja zająłem się robieniem obiadu. Jej matka twierdziła, że dziecko ma bunt i będzie problem z obiadem, mam się nie przejmować, ale jak nie będzie chciała jeść, powinienem ją odwieść do domu. Ugotowałem makron z sosem i do tego upiekłem pierś z kurczaka. Nadia w tym czasie bawiła się w swoim pokoiku, ja co chwilę do niej przychodziłem w międzyczasie robiąc jedzonko. Z jedzeniem, jednak, nie było problemu. Około 14.00 zaczęliśmy jeść obiad, ja miałem swój talerz, a mała swój. Oczywiście Nadia ma już swoje miejsce do siedzenia koło mnie, przy jedzeniu, które sama sobie wybrała, nigdzie indziej nie chce jeść. Pierwsze jej spojrzenie i widać było, że nie zachwycił jej obiad, ale po spróbowaniu mięsa i sosu do makronu, jakoś poszło. Trochę mięska oczywiście odłożyliśmy dla kotka, którego niestety nie było tego dnia na klatce.

Druga część dnia już prawie na samą zabawę była przeznaczona, zaczynając od tego, że dla córki zbieram zabawki z kinder niespodzianek. Jakieś moje uzależnienie na tą czekoladę chyba mnie opanowało od czasów mojego dzieciństwa 😛 . Miałem 9 zabawek z jajek, oczywiście nie otwarte. Ogólnie, jak ktoś z Was, by też jadł i miał środki jajeczek na zbyciu, przyjmę z chęcią. Widok córci reagującej na tą ilość jajek i tego co może się w nich znajdować, była nie do opisania. Jestem prze szczęśliwy, że przez przypadek, iż lubię tą czekoladę, zrobiłem dziecku tak wielką radość. Wszystkie zabawki były w stylu świątecznym, takie a’la bombki na święta. Rozkładała je i prosiła mnie żebym złożył z powrotem, nie ukrywam, że było przy tym sporo wygłupiania się. Pogoda była super, około 8 stopni na plusie i piękne słońce, aż żal chwytał za serce, że nie możemy iść chociaż na spacer. Mała ponoć, trochę osłabiona, nie zaryzykowałbym przeziębienia dziecka. Znowu dostałbym smsa, albo zostało by zgłoszone pismo do sądu, że dziecko przez spotkanie z ojcem jest przeziębione… . Uszanowałem prośbę matki i do tego ta epidemia… lepiej nie przesadzać. Muszę przyznać, że jestem wdzięczny za spotkanie z córką. Mieliśmy też nasz pierwszy duży sukces, jakim była kupka :). Nadia przy załatwianiu spraw toaletowych zawsze potrzebuje mojego towarzystwa, więc posiedzieliśmy tym razem trochę dłużej, ja w tym czasie czytałem jej książeczkę ze zwierzątkami. Jestem w lekkim szoku po rozmowach z córcią, bo porównując ją z innymi dziećmi, z którymi miałem w ostatnim czasie styczność, jest bardzo mądra i ma sporą wiedzę. Większość zwierzątek podstawowych zna i rozpoznaje bez jakiegokolwiek problemu. Wracając do spraw toaletowych….udało się. Byłem dumny z siebie, jak i z niej. Nie jest tak, jak mówi o mnie matka córki, że nie mam żadnego podejścia do dzieci. Wszyscy moi znajomi to przyznają, że jestem świetnym kompanem do dzieci, a dzieci mnie bardzo lubią. Chyba nigdy nie miałem problemu, ani obaw, jakoś zawsze umiałem odpowiednio się zająć dzieckiem. Życie mnie nauczyło mieć dobre podejście do dzieci i umiejętność porozumiewania się z nimi.

Niestety tego dnia wydarzyło się małe zderzenie ze ścianą, mojego słodziaka, bo tak się nazywamy nawzajem. Często mnie nazywała „Słodziak Damian”, nie nazywa mnie tatą, gdyż matka jej tego nie nauczyła. Pominęła ten etap w życiu dziecka i Nadia nazywa tak partnera mojej ex… . Nie będę się o to kłócił, ja przy niej sam nazywam siebie też Tatą Damianem. Tak, jak mówią na mnie wszyscy w obecności Nadii – „Tata Damian”. No cóż będzie miała dwóch tatusiów. Jaki to ma wpływ na dziecko i jakie to niesie za sobą konsekwencje, to wiedzą tylko psychologowie dziecięcy. Każde dziecko inaczej na to reaguje. Parę razy zdarzyło się Nadii już mnie tak nazwać, ale częściej jednak jest „Słodziak Damian”. Ja jej zawsze powtarzam, że ona jest moim słodziakiem i że ją bardzo mocno kocham. Niestety ja, przy tak bardzo ograniczonym czasie spotkań, jest to zaledwie od 10.00 do 18.00, co dwa tygodnie, mam znikomy wpływ na to jak córka będzie na mnie mówić. Większy wpływ ma na to jej matka, a każdy swoje wnioski odnośnie tego, jak ona postępuje, wyciągnie sam ;). Wracając do wypadku, przy lekkim szaleństwie, mój słodziak nie zauważył narożnika ściany i się uderzyła. Oczywiście pojawił się płacz i mała szybko podbiegała i wskoczyła mi na ręce. Płacz nie trwał, na szczęście długo, nie wołała mamy, ani nikogo, ja jej wystarczyłem. Przyłożyliśmy zimną łyżeczkę. żeby nie bolało, ani by się nie zrobił za duży sinik. Lodem nie chciała, abym przykładał, nawet owiniętego kolorową, wesołą szmatką, ale daliśmy radę. Cieszy mnie to, że ma do mnie takie zaufanie i że ja ją obronię bez względu na to, co się wydarzy. Kiedyś w sklepie, jak staliśmy w kolejce do kasy, wystraszyła się pana, który stał koło nas i tez wskoczyła mi w ramiona. Wtuliła się mocno we mnie, żeby na niego nie patrzeć, albo by on na nią nie spoglądał. Było to dla mnie wyjątkowe uczucie, jakiego nigdy nie zapomnę. Uważam, że kontakt mamy coraz lepszy, gdyby tylko jej matka zmieniła podejście do mnie i nie grała dzieckiem przeciwko mnie, świat byłby o niebo łatwiejszy.

Powrót do domu. Około godziny 17.00 zaczęliśmy się powoli zbierać do wyjazdu, bo mieszkam około 30 min. jazdy samochodem od jej domu. Ale trzeba było się ubrać itp. Nie było z tym łatwo, bo jak na samym początku nie chciała iść do mnie do domu, tak teraz nie chciała wracać do mamy. Był płacz chowanie si i, nie chciała się ubrać. Musieliśmy znów przedyskutować problem, że trzeba się zbierać do wyjazdu, bo nasz czas się skończył i że niedługo znowu się zobaczymy. Hehe, pytała czy jutro, jutro ? Ja jej wytłumaczyłem, że za jakiś czas. Mało to zmieniło, płacz był nadal i wtulanie się we mnie w rękaw. Nigdy mnie tak mocno nie przytulała i powtarzała ciągle: „ Ja nie chcę”. Zdaję sobie sprawę z tego,że dzieci żyją tym, co jest teraz i takie mają odczucia i jest to całkowicie normalne, że raz nie chce do mnie, a drugim razem nie chce wyjeżdżać ode mnie. Jednak było to dla mnie bardzo ciężkie doświadczenie. Obiecałem jej, że mama ma dla niej na pewno coś dobrego. Mała zapytała, czy kinder niespodziankę, to jej powiedziałem, że tak. Napisałem wtedy smsa matce z zapytaniem, czy ma w domu kinder niespodziankę. Ona mi odpisała: „Nie, Nadia ma ograniczone słodycze do minimum! Nie faszeruj jej czekoladą mimo, że prosi (a prosi nom stop i wymusza płaczem.” Nie ukrywam, że zdziwiło mnie to, bo dosłownie słodycze ode mnie dostała zaledwie parę razy w życiu. Matka wie, że nie faszeruje dziecka słodyczami, tu chodziło zupełnie o coś innego. Napisałem jej w odpowiedzi, że to tylko po to, żeby się ubrała i weszła do auta i chciała wrócić w ogóle do domu. Nie będę się szarpał z ukochanym dzieckiem, które mnie nie widziało prawie 3 miesiące. Nie będę sobie sam strzelał w kolano. Kiedyś jej mówiłem już, że mam zbyt mało czasu, aby Nadię wychowywać i nie będę tego robił widząc małą raz na 3 miesiące. Odpisała mi: „Słuchaj, nie ucz dziecka że może robić cyrk z ubieraniem jak ma czekoladę. Zadzwoń i daj mi ją do tel.” . My już byliśmy w samochodzie i wracaliśmy. Moje pytanie było tylko po to, by dotrzymać słowa dziecku i by to jajko tam na nią czekało. Pytałem ,czy ma w domu, a nie czy da czy nie. Postanowiłem tak zrobić, jak zrobiłem i nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Podjechałem na szybko do „Żabki’ i kupiłem kinder jajko, żeby dać matce, by córka widziała, że mówiłem prawdę i nie poczuła się oszukana.

Droga powrotna z moim skarbem :*

Droga powrotna była trudna, córka mi zasypiała, rozmawialiśmy, starałem się jej puszczać muzykę, którą lubię, śpiewałem, stawałem na głowie, by nie zasnęła. Przed wjazdem do miasta jej zamieszkania, straciłem kontakt z nią, zasnęła 🙂 W tym momencie się poddałem, 5 minut nikogo nie zbawi. Dojechaliśmy, delikatnie rozbudziłem Nadię, ubrałem, była lekko spocona jak to, po spaniu, więc szybko ją opatuliłem, mocno wtuliłem w siebie i zaniosłem mamie do domu. Na wejściu opisałem jaki wypadek się wydarzył i że oblizywała sobie wargi i wyskoczyło jej odparzenie pod wargą. Posmarowałem taką szminką dla dzieci małych, by trochę zmniejszyć ból i żeby skóra nie miała mikro pęknięć. No i dowiedziałem się, że bardzo źle zrobiłem, bo Nadia ma opryszczkę… Już nie wnikałem, tylko mówiłem, że na dole to nie to, tylko odparzenie od oblizywania wargi, i że ma popękane. Spojrzała i spytała się co się stało, mówię że oblizuje się i dlatego tak to wygląda, więcej nic, ona na to nic nie nie powiedziała. Spytała jeszcze, z takim wkurzeniem: „ To wszystko ???” Ja mówię: „ Chwila, jeszcze plecak małej został w aucie.” Poszedłem po niego, gdy wróciłem ona już rozbierała małą, a ona przypomniała sobie o tym jajku i spytała mamy, czy dostanie. Matka zapytała uniesionym głosem, czy ja jej powiedziałem, że dostanie ,dlatego się pyta, czy co ?? Nie wiem, czy ja smsa pisałem do kogoś innego, czy ona prostych zdań nie rozumie. Mowie, że tak i dałem matce tą kinder niespodziankę dla dziecka. Ona wzięła dziecko na ręce i zaczęła wykrzykiwać: „ Nie wolno jej dawać słodyczy, i że nie umiem się zajmować dziećmi i nie mam do nich żadnego podejścia itp.” Już nie chciałem się kłócić, widziałem przestraszoną córkę na jej rękach, która dosłownie nie wiedziała, o co tutaj chodzi i dlaczego matka krzyczy na mnie. Było mi bardzo przykro, bo to normalnie patologiczna sytuacja. Dziecko to widzi i rozumie po swojemu, że osoba, z którą mieszka i ma lepszy z dzieckiem kontakt i wpływ na nią, nagle drze się na faceta, który raz na jakiś czas przyjeżdża, i miło spędza z nią czas. Jest to niewychowawcze, w ogóle niepotrzebne nikomu. Niestety matka pokazała swoje prawdziwe oblicze osoby, nie odpowiedzialnej, łatwo wyprowadzającej się z równowagi. Ja powiedziałem tylko odwracając się i oddalając w stronę auta: „ Dobra, ok ok ok ok…” Tak naprawdę ma szczęście, że miała córkę na rękach, bo wiele słów mi się na usta cisnęło, których lepiej, żeby mała nie słyszała, a które zatrzymałem w sobie. Nie będę jej wyrzygiwał jak to na początku wyglądało, że nawet nie umiała dziecka z wózka wyciągnąć. Prosiłem ją kiedyś, bardzo dawno temu, by nauczyła mnie opiekować się córką, byśmy stworzyli szczęśliwą rodzinę. To było dawno, każdy z nas wybrał swój los po swojemu, ja próbowałem, chciałem zacząć życie na nowo. Proponowałem wspólne życie, żebyśmy zamieszkali razem, by pokazała mi jak to jest, być ojcem. Moje marzenie od 18 roku życia. Kiedy pierwszy raz myślałem, że będę tatą, a jedyną osobą jaka zna tą historię, jest właśnie ona. No niestety, życie potoczyło się inaczej. Trzeba z tym żyć i ona, i ja wiemy o tym, że ja będę walczył do śmierci o moją Nadię. Nie bez powodu ma na imię Nadia, czyli „nadzieja” . Ja to rozumiem jako nadzieję na lepsze jutro, na lepszy czas. No nie sądzę, że jej matka spodziewała się, że tak będę walczył o córkę, i że tak bardzo się w niej zakocham. Sama zaproponowała mi kiedyś, żebym zrzekł się córki, na rzecz jej partnera. To był chyba największy pocisk, jakim mogła mnie ugodzić. Nigdy bym tego nie zrobił, to moja córka, przypomina mi mnie samego na każdym kroku. Jej na pewno też, chyba że to stara się wyprzeć na maxa z głowy. A teraz widzę to tak, że wylewa na mnie całą swoją frustrację, niepowodzenia życiowe i wile innych rzeczy. Musi być bardzo smutną osobą, a ja zrobiłem się dla niej tarczą, w która można to wszystko wystrzelić i czerpać z tego patologiczne szczęście. Wierzę, że może jej to pomagać w życiu, mogę być tą tarczą, ale niech choć pomoże mi i Nadii w rozwijaniu naszego kontaktu, a nie przeszkadza nam w tym. Nasze losy i nasz związek nigdy nie były łatwe. To wszystko opiszę w innym dziale, ale zrobię to po kolei, od samego początku. Spytacie może: „Dla kogo to robię ??” Dla siebie i dla Nadii. Chcę wykupić tu domenę na wiele lat. Za 10 lat się zatrze to wszystko, co się dzisiaj dzieje i już nie umiałbym tego z taką dokładnością opisać, a chciałbym kiedyś córce umieć wytłumaczyć jak to wyglądało, dlaczego mama i tata nie są z sobą razem. Jej matka kiedyś mi powiedziała, że ma tego świadomość, że będzie musiała to jej wytłumaczyć i da sobie z tym radę, mam się nie przejmować. Ja sam bardzo ją cenię jako kobietę i uczucie jakieś do niej zawsze zostanie we mnie. Urodziła mi wspaniałą córkę i za to będę jej wdzięczny do końca życia i darzę ją przez to wielkim uczuciem. Niestety są też rzeczy, których nie da się wybaczyć tak łatwo… cdn do kolejnego spotkania z moim skarbem :*

488b719e9e9026139b529cd491a96dff

Covid – 19 czyli trudny okres dla ojca.

Już nigdy życie nie będzie wyglądało tak samo.

Granica Polsko-Niemiecka

Chciałbym zacząć od tego jak teraz u nas w Polsce wygląda cala sytuacja. Mamy 03.05.2020 piękną popołudniową niedziele, można by powiedzieć ze to weekend majowy. Niestety w tym roku wszystko wygląda zupełnie inaczej, wystarczy wyjść na ulice, by zobaczyć, że ludzie podzieli się na dwa typy. Pierwszy z nich, chodzący w maseczkach ochronnych, ale nie tylko, wielu ludzi także nosi maseczki budowlane, które chronią tylko i wyłącznie przed drobinami kurzu, pyłu itp. Nie ma to nic wspólnego z ochroną przed jakimkolwiek wirusem, który lata w powietrzu. Jest na szczęście tez drugi typ ludzi, do którego się zaliczam. Stałem dziś przed sklepem Żabka, w bardzo długiej kolejce. Już tam da się zaobserwować ludzi, którzy noszą maseczki i tych, którzy maja je w kieszeni albo zawieszone na szyje. Powstała mała dyskusja i pewna pani w ciąży zapytała się nas, czemu nie nosimy założonych. Chłopaki jej powiedzieli wprost „ maja wyjebane na tą fałszywą propagandę”. Ja już nie chciałem się wypowiadać. Pani w ciąży miała założoną grubą maskę, którą chyba sama uszyła. Gdzieś w internecie czytałem wypowiedź lekarza na temat noszenia maseczek przez kobiety w ciąży, mówił że powinno zostać to zakazane, gdyż robią krzywdę, nie tylko sobie, ale i tez dziecku, które po prostu w ten sposób jest niedotleniane, co prowadzi do zmian w organizmie płodu / dziecka , które zachodzą bardzo szybko i nieodwracalnie. Co do noszenia maseczek, nie mam nic przeciwko, ich noszeniu w miejscach takich, jak galerie, duże markety, czy w komunikacji miejskiej, reszta miejsc jest absurdem. Patrząc przez okno, widząc ludzi biegających, jeżdżących na rowerach, uprawiających różne aktywności ruchowe w maseczkach, czyż to nie daje wiele do myślenia? Boli mnie niewiedza, jak i głupota społeczeństwa, które, jak by nie patrzeć, należy do Europy. Polska jako kraj, który dużo w swojej historii przeżył, nie da się ukryć, jest bardzo zacofanym społeczeństwem, które nie jest jeszcze gotowe na wiele zmian. Krzywdząco powiem, niestety, wiele starych, jak i ludzi w średnim wieku, musi umrzeć, byśmy mogli iść naprzód. Wracając do tematu, tyle przeżyliśmy w historii, a nie potrafimy się postawić władzy, która teraz pokazała nam, jak nigdy, gdzie jest nasze miejsce – na kolanach. Patrzę na postępowanie osób, które zostały wybrane głosowaniem większości ludzi w Polsce. Nagle od stycznia, czy tez lutego, zostaje nam zabrana swoboda, nietykalność cielesna, jak i też psychiczna. W ciągu paru miesięcy cofnęliśmy się o jakieś 20 lat wstecz, zgadzamy się na więzienie nas bez większych podstaw. Ludzie uczciwi, zdrowi, odprowadzający podatki, tracą prawa do własnego zdania, do wolności. Wracający z zagranicy ludzie, którzy pracują ,by utrzymać swoje rodziny, firmy, chcący żyć na trochę wyższym poziomie, zostają zamknięci bezkarnie w domach na 14 dni, pod rygorem robienia sobie zdjęć na Aplikacji co parę godzin. W telefonach aplikacja prosi o dostęp praktycznie do wszystkiego, nawet GPS musi być włączony. Gdy telefon zgubi zasięg, w ciągu chwili pojawia się policja pod domem, by sprawdzić, czy dana osoba nie opuściła kwarantanny. Jest to bzdura, znajomi nie zostali ostatnio wpuszczeni do Niemiec i zostali zawróceni na granicy. Nie przekraczając jej, polska służba graniczna widząc cale zajście uznała, ze granica została jednak przekroczona. Oczywiście koledzy dostali 14 dni kwarantanny. Starali się w sanepidzie wyjaśnić sytuacje, ale okazało się ,niestety, ze maja tam taki burdel w papierach, ze nie są w stanie pomóc i moi koledzy musieli zostać w zamknięciu. Można by stwierdzić, ze zostali na 14 dni bez pracy i bez pieniędzy, zamknięci w mieszkaniu bezprawnie. Naprawdę chcemy taka władzę? Trzy miesiące straszenia ludzi w telewizji niepełnymi informacjami, lub wprost kłamstwami. COVID-19, to nic innego jak światowa manipulacja, i „straszak”, jak ja to mowie, na „niegrzeczne dzieci”.

Teraz inaczej, kraj inny, w którym poznałem lepiej sytuację, niż sytuację w Polsce… Niemcy

Polecimy szybko i na temat porównując. Przedszkola i szkoły, tak samo zamknięte, chociaż moim zdaniem oni zamknęli je dla spokoju w społeczeństwie. Sklepy zamknięte, lecz nie wszystkie. W samym Berlinie są otwarte 2 Galerie, Lidle, Aldiki, Edeki itp. są otwarte, ale można wejść tylko i wyłącznie z wózkami, które są cale dezynfekowane. Żadnych rękawiczek i obowiązku mycia rak, jak w Polsce. Przeżyłem taką sytuacje w polskim Obi, kazano mi, przed wejściem na salę, umyć ręce czymś, w takim „psikaczu”, jak na opryskiwaniu sadzonek przed szkodnikami. Potem musiałem założyć na ręce woreczki śniadaniowe, bo nie miałem rękawiczek. Czytelniku czytający, czy w tym momencie nie widzisz tu absurdu???.

Kilometry aut czekających na wjazd.

Wracając do Niemiec, pod presją społeczeństwa ,jest teraz obowiązek noszenia masek w dużych sklepach, jak wyżej pisałem. Parki, lasy, polany itp. nie zostały zamknięte, nawet na jeden dzień. Najzdrowsze miejsca, w których samo przebywanie daje organizmowi wiele plusów, działających na wzmocnienie odporności. Jak Polakowi zakażą chodzenia, to nie chodzi, bo tam czeka na niego ZŁOOO. Pewnie „Buka” z Muminków pojawiła się w tych miejscach, równie prawdopodobne jak spotkanie Covid-19. Uprawianie sportu, spacerowanie, praca itp. w Niemczech – bez maseczek, normalne podejście. Od miesięcy lekarze specjaliści mówią i trąbią, maseczki, że tak powiem, gówno dają!!!. Równie dobrze ktoś napisał: „teraz każe rząd wam nosić maseczki, byście się przyzwyczaili, potem już tylko nam kagańce założą na mordy”. Restauracje w Niemczech funkcjonują, trochę w innej formie, bo wszystko na wynos, można przyjść zamówić ale nie można jeść w lokalu. Praca działa tam całkowicie normalnie, tamtejsza władza wie, ze nikogo nie stać na to, by cały kraj przestał pracować. I ze zdrowie psychiczne społeczeństwa jest równie ważne, jak dbanie o higienę w tych czasach.

To teraz trochę faktów, odsyłam do wielkiego podsumowania całej Historii Covid-19 szwajcarskiego lekarza. Nie on pierwszy już zaczął mówić o fałszywej pandemii. Niestety nawet YT zaczął blokować wszystko co związane z hasłem tego wirusa. Tracimy z miesiąca na miesiąc coraz więcej, już nawet wolność słowa, nie można już mieć własnego zdania. YT pokazuje nam, ze cenzura wróciła, wielu ludzi nawet o tym nie wie, myślą ze po prostu temat sie kończy.

Polecam poczytać: kliknij mnie 😉

Na szczęście, mnie kryzys finansowy związany z pandemią, czy jak tam kto chce to sobie nazywać, aż tak nie dotknął. Z moich złych założeń na początku tego szaleństwa i błędnej decyzji straciłem maksymalnie 70tys zł, ale mogło być dużo gorzej. Ludzie tracą cale dorobki życiowe, widzę to w swojej rodzinie, na własne oczy. Dlatego nie narzekam, tylko cieszę się tym, co mam. Lecz chciał bym tez inna kwestie poruszyć, o czym nikt nie mówi głośno. Bo o takich rzeczach można się dowiedzieć będąc w temacie i gdy ciebie to osobiście dotyka. Sam nie znalem problemu wiele lat temu i nie spodziewałem się, na jaką ogromną skalę jest to problem. Ojcowie zmagający się z tym każdego dnia, czekając na łaskawość matek. Nie mówiąc już o tych, którzy nie wytrzymali walki i już ich nie ma z nami. Mnie osobiście przez fałszywą pandemie i wirusa, który jest już na świecie od dawna, bo wcześniej po prostu nie był tak nagłośniony medialnie. Z moją kochaną córką przez tą sytuację nie widziałem się już 2 miesiące, a zaraz będą 3. Sprawy sądowe przeciwko pseudo dobrej Matce, która chce tylko dobra dziecka, zostały przesunięte. Dodam, że na wyrok tej sprawy czekam już 3 lata, a dziecko rośnie, natomiast ja jestem coraz bardziej odsuwany od bycia jej tatą.

Nie tylko ja mam ten problem, czytam na forach, gdzie inni ojcowie wypowiadają się na temat matek. Dla nich to teraz idealna sytuacja, by bezkarnie zabrać, tak dla nas ważne, spotkania ze swoimi pociechami. Pod peleryna Covid-19 i strachu o dziecko, ja mam chociaż czasami, możliwość zobaczenia córki na kamerce. Można to nazwać wielkim szczęściem, ale nie da się porównać tej godziny rozmowy przez komputer raz na dwa tygodnie, do przy normalnego regularnego spotkania w cztery oczy. Rozmawiam z byłą partnerką i co jakiś czas pytam, czy da mi się zobaczyć z moim skarbem? Odpowiedz jest zawsze ta sama…

Jedyna możliwość, to zrobienie testów, by zobaczyć dziecko, a w Polsce jest to niemożliwe. Niestety tez, same testy są gówno warte i co ja ,biedy tata, stęskniony za córka, ma zrobić? Nic… zacisnąć zęby i czekać. Nikt nie wie, ile to będzie czasu trwało, czy dziecko zobaczę za miesiąc, może dwa, czy za pól roku. Czym się różni moje życie od matki, patrząc już na to, jakby to był prawdziwy groźny wirus. Ja: praca, sklep, domu, prysznic, kolacja, spać. Nasze życie wygląda tak samo Ewa ma taką samą szansę przynieść wirusa do domu. Mieszka w domu wielorodzinnym, inne rodziny tak samo pracują, robią zakupy. Może już w ich otoczeniu jest ten wirus, absurdem jest to, ze ja byłem ostatnio 2 tygodnie w domu. Nie miałem kontaktu z innymi ludźmi, a matka co mi powiedziała: – „Nie, bo jest wirus. Nie będę narażać dziecka.” Chyba na dupie go mam od siedzenia, bo nigdzie indziej go nie mogłem złapać… . Moja cierpliwość ma tez swoje granice, a to wszystko idzie w złym kierunku, ale zaraz opiszę parę akapitów niżej. Co do testów, niestety nie tylko moim zdaniem można sobie nimi dupę podetrzeć:

„Badanie chińskich lekarzy opublikowane na początku marca w Chińskim Dzienniku Epidemiologii (Chinese Journal of Epidemiology) podkreślające zawodność testów na obecność wirusa powodującego Covid-19 (około 50% fałszywie-pozytywnych wyników u pacjentów bezobjawowych), zostało wycofane. Szef grupy, która przeprowadziła badanie, dziekan szkoły lekarskiej, nie chciał zdradzić powodów tej decyzji usprawiedliwiając się „wrażliwością tematu„, co może oznaczać naciski polityczne. Niezależnie od tego badania, zawodność tzw. testów PCR jest znana od dawna: przykładowo, w 2003 r. w kanadyjskim domu opieki testy wykazały, że doszło do masowej infekcji koronawirusem powodującym SARS, jednak później okazało się, że był to wirus zwykłego przeziębienia (które również może być śmiertelne dla określonych grup wysokiego ryzyka).”

Źródło cytatu: kliknij mnie 😉

Dalej twierdze, ze największe zagrożenie jakie mamy w każdym domu w Polsce, to telewizor i łykanie tej propagandy. Kim są te matki i jak mogą spać spokojnie każdej nocy, niszcząc komuś życie. Potem słyszy się w Tv, ze jakiś ojciec porwał swoja córkę i matkę. Ostatnio moja była do mnie napisała: – Widziałeś, jakiś „zwyrol” ukradł rodzinę spod domu”. Mówię do niej, patrz na moją sytuację, nie oceniaj faceta pochopnie. Każdy ma jakąś historię i powiedziałem jej, ze głowę dam sobie uciąć, ze jak nie zabił swojej byłej od razu, to na pewno chce wszystko naprawić, ale nie umiał już tego inaczej zrobić tylko właśnie tak. To już błaganie i desperacja. I co się okazało, matka przez wiele lat utrudniała facetowi widywanie się z córka, on je bardzo kochał, nawet była partnerkę. Bardzo dobrze znam to uczucie, ostatnio mieliśmy rozmowę z dziewczyną na ten temat. Miłość w życiu mam jedną, wiele kobiet się przebijało przez moje życie, ale ta jedna jedyna już od dawna jest w moim sercu i nic tego nie zmieni. Każdej innej mogę dać: szacunek, szczerość, wierność ale nie miłość. Ja nauczyłem się i nie zostawiam od tak związku i kobiet a te cechy znaczą, często dużo więcej od miłości. Ale wracając do faceta, co ukradł rodzinę, znaleźli ich na Bawarii w jego domu, nie były źle traktowane, ani na sile wiezione. Z tego co pamiętam matka wycofała wszystkie oskarżenia i temat umarł w tv i internecie. Co było dalej, nie wiem, mam nadzieje ze są razem i facet cieszy się odzyskana rodzina całym sercem. Mowie zawsze miłość jest wielka, nie oceniaj, bo słyszysz ze facet zabił partnerkę i siebie potem, ale dlaczego to widza tylko oni. Każda śmierć ma swoje drugie dno, myślimy ze jesteśmy nieśmiertelni i możemy niszczyć drugą osobę bezkarnie. Takich przypadków są tysiące, ale nie są nagłaśniane, nie można zrobić większej krzywdy facetowi, jak utrudniać mu miłość do swojego dziecka.

Wracając do tematu. Dnia 04.05.2020 granice zostają otwarte, dla każdego pracującego, albo uczącego się człowieka. Jakie matka mojej córki będzie miała wytłumaczenie, przeziębienie dziecka, czy co… byle bym jej nie widział…

Dalej czytam, rozmawiam z ludźmi w takiej samej sytuacji co ja, nie możemy zrozumieć tego, dlaczego one tak robią… Dalej tęsknią?? kochają?? nie umieją sobie ułożyć życia z nami blisko, w jakimś stopniu skazane na nas ??.

Moja kochana Ewa, ze tak ja nazwę, posunęła się jeszcze bardziej, co szokuje wielu na forum ojców i matek walczących o pociechy. Wasze prośby, co do mojego wpisu „prawo-ojca-prolog” ,ze powinienem trochę bardziej nakreślić sytuacje, jaka jest teraz. Żeby mogli czytać historie od samego początku , wiedząc już jak jest teraz i mieć możliwość zrozumienia, jak to się wszystko zmieniło.

Trochę zajeło ale w internetach nic nie ginie. Mataka i jej nowy partner i mój skarb :*

Tak więc, wygląda to tak, w szybkim skrócie. Mamy między sobą chyba 3 albo 4 sprawy sadowe, główna z nich, to o prawo do wiedzeń moich z Nadia. Sprawa się już dawno skończyła, był wyrok, o moich spotkaniach, jeszcze go nie mogę tu przedstawiać, bo Ewa zrobiła apelacje. W skrócie, nie zgadzała się na to, by córka naprzemiennie spędzała święta ze mną i z nią i o parę za długich weekendów. Kobieta stara się jak najwięcej ukraść z moich spotkań, walka jest nawet o 30 minut . Twierdzi, ze nie będzie miała kiedy spędzać czasu z córka ,jak zacznie pracować… . Patrząc na to z mojej strony, ona ma w dupie, ze ja dziecka nie widuje regularnie i często jest tak, ze 3 miesiące, nawet raz było 6 miesięcy, bez najmniejszego kontaktu. Nawet się kobiecina nie poczuła do wysłania mi wiadomości typu: – „Wszystko u nas jest dobrze”. Z małym zdjęciem córki, żebym widział, jak się zmieniła przez te miesiące. Nic z tych rzeczy, wykorzystała to w druga stronę. Po długich przerwach, córka nazywa mnie wujkiem, ostatnio zaczęła na mnie mówić Damian. Trochę ja starałem się ją tego nauczyć, a trochę jej matka, żeby mi nie przyszło do głowy nauczyć ją nazywania mnie „Tatą”. Patrząc jak to było z Agata, jej młodszy Igorek tez mówił na mnie „tata”, nic nie było w tym dziwnego, ale na swojego biologicznego ojca, tez mówił „tata”. Tutaj Ewa zrobiła coś dużo gorszego, nauczyła Nadie mówić na jej partnera „Tata”, a ja co, wujek :)? Analizę zostawię wam… . Ja tak naprawdę o 2 latach życia mojej córki nic nie wiem, pięknie wykreśliła mnie z życiorysu Nadii. Ja na spotkaniach staram się ją uczyć po swojemu wielu rzeczy, jak np. nazywania mnie „ Tatą Damianem”. Niestety przy takich dużych przerwach, moje starania, zostają pewnie zapomniane. Czy mój słodziak miał chrzest, parę osób się pytało, a ja po prostu, nie wiem… nigdy nie dostałem odpowiedzi na to pytanie. Kiedy zrobiła pierwsze kroki itp. tez nie wiem, brak filmików zdjęć itp. BEDE WALCZYC DALEJ!!! Trwa już to długo i potrwa jeszcze… . Mam dla kogo walczyć. Ani ja, ani Ewa pewnie nie spodziewała się, ze tak długo to potrwa. No niestety, mamy takie same charaktery… nie poddajemy się i jesteśmy bardzo uparci… resztę poznacie w kolejnych wpisach w kategorii „Prawo Ojca”.

sesja zdjęciowa, kosztowna ale jest efekt 😉
Pozdrawiam Panią fotograf i polecam, wiele godzien wytrzymał z takim marudą jak ja 😉 .

KARMA:

Ja wychodzę z założenia, ze karma istnieje i dostaje po tyłku za to, ze nie spróbowałem, nie zaryzykowałem stworzyć rodziny, jak był na to czas. Chciałem tych testów dna, nie dowierzałem, ze to moje dziecko, sugerując się za bardzo tym, czym się zajmowała… . Każdy tez mi mówił: „ To nie twoje dziecko, a ona chorobliwie w tobie zakochana, zrobi wszystko byś wrócił”.

Więcej w innych wpisach by wyjaśnić bardziej całą sytuację. Za to teraz cierpię, ale ile można, wychodząc z tego założenia o karmie, ostatnio trochę zgłębiłem informacje dzisiejszym życiu moich byłych, które dużo krzywdy tez mi zrobiły i jestem w wielkim szoku ,ani jednej kobiecie nie układa się dobrze. Teraz ostatnio złapałem kontakt z jedną z nich i porozmawialiśmy, wiele sobie wyjaśniliśmy. Nie ma już nic między nami ze starych czasów, mamy nowe karty i jej się los odwrócił. Zaczyna stawać na nogi i to z przytupem. Wiem, że niektórzy powiedzą, że to trochę zabobony i filozoficzne zagadnienie. Ja chyba mam coś w sobie z diabła, albo karma istnieje i się odgrywa na każdym z nas, za każde zło dostajemy od życia karę. Ostatnio rozmawiałem z kolega w pracy, mówię:

D: Zobacz, wkurzyło mnie w pracy 4 kolesi i oni już nie pracują, zostali zwolnieni.

D: Teraz ten ziomek, mnie wkurwia strasznie….

Co się okazało od czwartku nie pracuje, może mam jakaś manie haha, ale coś w tym jest. Nie wiem co się dzieje u moich 3 byłych, może akurat im idzie świetnie, za to cala reszta hmm tragedia. Ja osobiście, jestem osobą ugodową i nie trzymam długo gniewu, żalu itp. Staram się szybko stawać na nogi i żyć dalej, może Ewie tez się nie układa tak, jak to sobie zaplanowała i ja jestem osoba, na która wylewa cały swój żal, gniew życiowy. Może jej facet ja zdradza, bije, nie zapewnia jej tego. co by chciała, ale mam to w dupie nie powinno się to odbijać na mnie i Nadii. Miała wybór, była szansa naprawienia tego wszystkiego, nie będę zdradzał zbyt wiele zapraszam do katalogu: „prawo-ojca”

Autor bloga: Damian les

online-dating-4465305_640

Pierwsze spotkanie z Ewą

Rok 2016 który zmienił cale moje życie.

To wstęp do całej mojej ówczesnej walki o normalne życie i córkę. Chcę przedstawić jak to wszystko wyglądało od samego początku. Zabiję w ten sposób, na pewno, wiele głupich plotek i kłamstw, które są puszczane gdzieś w świat przeciwko mnie. Nie będę ukrywał niczego, bardzo dokładnie opisze każdą nawet najmniejszą sytuację. Ma być to wszystko prawdziwe, piszę to opierając się na rozmowach na żywo, smsach z tamtych czasów i rozmowach telefonicznych. Sam już nie pamiętam czemu kiedyś nagrywałem wszystkie rozmowy. Mam prawie 40 godzin samych rozmów, tak więc będzie to bardzo dokładnie poparte udokumentowanymi faktami. Wszelkie sugestie, opinie te złe, jak i te dobre, można wyrażać w komentarzach odblokowałem już ta funkcje.

Początek tej historii trzeba by było opisać cofając się, mniej więcej, o miesiąc przed pierwszym spotkaniem z Ewą, gdyż ma to duży wpływ na zrozumienie całej sytuacji i specyfiki czasu, jaki to był wówczas dla mnie. Wszystko zaczęło się od końcówki długiego, niemalże 5 letniego związku z kobietą, którą po ostatnich wydarzeniach w jej życiu, postanowiłem ominąć w moim życiorysie. Niestety, nie da się tego wykonać, gdyż miała ona zbyt duży wpływ na moje życie. Wszystko zaczęło się w roku 2016. Zbliżały się urodziny mojej ówczesnej dziewczyny, nazwijmy ją Moniką. Dzień, w którym wyprawiała ona swoje urodziny, była między nami bardzo napięta sytuacja. Staraliśmy się utrzymać nas związek, że tak powiem, na siłę, bo razem mieszkaliśmy. Cały związek zaczął się sypać od momentu, w którym myśleliśmy, że Monika jest w ciąży. Pamiętam, że się cieszyłem jak dziecko, kupiłem test ciążowy, bo było dużo sygnałów przekonywujących, że to może jest już to. Niestety, okazało się, że tak nie jest. Zasmucony byłem bardzo, ale ta sytuacja zmieniła całe nasze dotychczasowe życie. Zaczęliśmy się od siebie oddalać, nie spaliśmy już razem w jednym łóżku. Ja leżałem na kanapie, ona w sypialni. Sprawy łóżkowe też odeszły na drugi plan. Do dziś nie wiem, dlaczego tak się działo. Będąc przekonanymi, że będziemy mieli dziecko, nie próbowaliśmy dalej, tylko temat tak ja by zniknął. Wracając do tego dnia wyprawiania jej urodzin, był on bardzo nerwowy, a ja zacząłem się źle czuć. Trzęsły się mi ręce. Miałem zimne poty, problem z ostrością widzenia i z tego co pamiętam, miałem często uczucie, że mi się coś w brzuchu rusza, w jednym i tym samym miejscu. Widok był taki, że się punkt na brzuchu unosił i opadał, jakby tam jakaś żyłka pulsowała. Po latach wiem, że to była aorta, nic z tym nie robiłem, myślałem że samo minie. Wracając autem z Tesco w Gdyni do Rumi, mówiłem już Monice, że jest coś nie tak, że coraz bardziej źle się czuję. Przed wjazdem do Rumi, nie byłem już w stanie prowadzić, nie patrząc na nic, jadąc 70km/h, bez hamowania skręciłem i wjechałem w pobocze. Na szczęście nic się nikomu nie stało, nie mogłem normalnie oddychać, brzuch już mi się ruszał cały. Kończyny wszystkie były zdrętwiałe, nie mogłem się ruszać normalnie. Panika już była na maksymalnym poziomie, otworzyłem drzwi auta i chciałem wysiąść, z tego co pamiętam padłem na ziemię. Próbowałem się podnieść, przeszedłem kawałek i poprosiłem Monikę, by zadzwoniła po karetkę, a ja położyłem się na chodniku. Już nie byłem w stanie nic zrobić, wyglądało to, jak walka o życie, ani oddychać, ani się poruszyć. Nic nie byłem w stanie zrobić. Pamiętam, że ludzie idący chodnikiem i jadący ulicą, nas olewali. Jedyny, kto podszedł, to bezdomny i spytał, czy może jakoś pomóc. Dla mnie ta chwila trwała wieczność, myślałem że to jest koniec. Karetka przyjechała po około 15 minutach. Zatargali mnie do środka, zadawali mnóstwo pytań i pierwsze co stwierdzili, to Hiperwentylacja. Potem im się coś ciśnienie nie podobało. Sami już nie wiedzieli, co mi jest, więc postanowili zresetować mój organizm, dostałem zastrzyk tak, jakby „głupiego jasia”. Nagle wszystko miałem w dupie. Ratownicy zostawili mnie pod opieką Moniki, bo nie chciałem jechać do szpitala. Jak już odjeżdżali, miałem taką fazę, że zacząłem im kiwać i się uśmiechać.

Na urodziny poszedłem oczywiście, ale nic nie piłem, a byłem i tak najweselszy na imprezie i miałem najlepszą zabawę ze wszystkich. Pamiętam, że lekarz z karetki mówił, że przyjdzie taki moment, że zacznę zasypiać na stojąco. Miał rację, imprezka się dla mnie skończyła o 22.00. Zacząłem spać tak, jak stałem. Nic nie było ważne, oczy się zamykały i koniec. Kolega odwiózł mnie do domu, tylko wszedłem i obudziłem się rano. Był to nadzwyczaj dziwny dzień, ale nie zlekceważyłem tego. Obiecałem, że się sam zgłoszę na badania i tak zrobiłem, ale tu się zaczęła moja katorga z polską służbą zdrowia. Pierwsze badania, to były na niewydolność serca, a im więcej robiłem badań, na które mnie wysyłali, tym gorsze rzeczy wychodziły. Nawet dwóch lekarzy po obejrzeniu wyników mnie pytało, czy jestem „gotowy na śmierć”, bo z takimi wynikami nie przeżyję 2 tygodni. Po tych słowach postanowiłem się zapisać do szpitala prywatnego i wszystkie badania zrobić prywatnie… .

Żyjąc z myślą, że to już koniec, nie miałem zamiaru kontynuować związku z Moniką i stałem się też bardzo rozbity psychiczne. Głowa nie wytrzymywała już tego wszystkiego, miałem serdecznie dosyć każdego kolejnego dnia. Żyłem już przekonaniem, że to są moje ostatnie chwile, a ataki takie jak wtedy, zdarzały się coraz częściej. Plus był taki, że miałem już leki od lekarzy, które obniżały mi ciśnienie w organizmie i robiły trochę głupawkę z mózgu. W ciągu miesiąca, z osoby zdrowej, stałem się lekomanem, musiałem jeść tonę leków, by przeżyć. Olewając już ten związek, chciałem na chwilę chociaż poczuć się normalnie, więc zacząłem chodzić na randki. Tak, nadal mieszkaliśmy razem. Monika na początku nie spotykała się z nikim, miała nadzieję, że ten związek się uratuje.

Pierwsze spotkanie w 4 oczy :*

Na portalu randkowym „Badoo” napotkałem na kobietę z pięknym zdjęciem z plaży. Co prawda czarno-białe, ale było widać jej piękną figurę z długimi, cudownymi nogami. Zaczęliśmy pisać ze sobą. Pierwsze, co mnie zaskoczyło u niej, to to, że podczas rozmowy ze mną siedzi w samochodzie. Była to pierwsza rzecz wspólna, bo ja zachowuje się tak samo, jak chcę pomyśleć sobie spokojnie, to idę do auta. Osoby, co mnie znają, wiedzą że potrafię siedzieć w aucie godzinami i nic nie robić, tylko sobie odpoczywać i rozmyślać. Rozmawialiśmy sobie 2 dni, ja pracowałem wtedy w Rumi w firmie elektrycznej, a ona w banku. Postanowiliśmy się omówić na randkę po mojej pracy. Tego dnia wpadłem tylko do domu wziąć prysznic, przebrać się i pojechałem do lekarza, bo tego dnia miałem jeszcze umówioną wizytę u lekarza w prywatnej klinice. Kolejka była dosyć długa, więc napisałem jej, że trochę to potrwa, nie wiem czy uda nam się spotkać. Dziewczyna się jednak niczym nie przejmowała, napisała mi, że w razie czego weźmie jakiś obrus i jedzonko i zrobimy sobie obiadek w szpitalu. Powiem tak, był to dla mnie SZOK. Jej podejście do życia z lekkim przymrużeniem oka, było dla mnie niesamowite i do tego bardzo mile. Niby się znaliśmy dopiero 2 dni, a trzymając z nią kontakt telefoniczny już czułem się bezpieczny i kochany, czułem, że komuś na mnie zależy. Badania zrobiłem tak szybko, jak się dało i od razu pojechałem pod jej dom, a mieszkała blisko, bo na Płycie Redłowskiej, czyli 5 minut drogi od kliniki. Mówiłem, że musimy iść coś zjeść, bo jestem bez obiadu i strasznie głodny. Zaskoczyła mnie po raz drugi, bo gdy podjechałem pod jej blok, ona wyszła do mnie z Hot dogiem, który sama zrobiła. Łapała w ten sposób u mnie strasznie wiele plusów. Była od samego początku mila, bardzo kobieca, czuła i wyrozumiała. Zaskoczyła mnie rejestracja jej auta: „CT….” mówiła, że pochodzi z Torunia, że tam się urodziła i wychowała. Miała auto BMW e46 2000-2001, nie pamiętam już tak dokładnie, ale traktowała auto jak drugi dom. Miała tam dosłownie wszystko co potrzebowała do przeżycia ;).

Bar, Gdynia plaża.

Chwila rozmowy przy samochodzie, ja zjadłem obiadek, który ona mi przygotowała i postanowiliśmy jechać do baru. W Gdyni przy plaży, na kawę jest idealne miejsce, by sobie porozmawiać. Tam też parę ciekawych rzeczy się dowiedziałem, a mianowicie, że pracuje nie tylko w banku, ale też w klubie ze striptizem. Lecz ona nie paniczy, jest tylko kelnerką. Wtedy mało wiedziałem o takich miejscach, pytała czy mi to nie przeszkadza, bo faceci mają z tym problem. Jakoś, jak na trzeci dzień znajomości, mi to nie przeszkadzało. Z godzinę tam posiedzieliśmy, dobrze się dogadywaliśmy, trza było to kontynuować, bo ani mi się do domu nie chciało jechać, ani jej. Stwierdziliśmy, że jedziemy poszukać w Gdyni jakieś spokojne miejsce, aby porozmawiać sobie w aucie. Miała być chwila, trochę się zasiedzieliśmy, bo aż do drugiej w nocy. Rozmowy o nas i to, co nas łączy, to głównie choroby. Mieliśmy obydwoje duże problemy ze zdrowiem, taka trochę licytacja, kto ma gorzej. Powiedziała też, że się długo leczyła na bezpłodność i że raczej nigdy nie będzie miała dzieci. Miała kiedyś duże problemy ze zdrowiem, nawet walczyła o życie. Kobieta bardzo specyficzna, do roku 2020 myślałem, że drugiej takiej nie ma, ale każdy ma swojego klona gdzieś na świecie… pozdrawiam Majkę :*. Jednak nastała odpowiednia godzina by jechać do domu, podjechałem więc pod samą jej klatkę, pożegnaliśmy się w aucie. I tu pamiętam, że zaszokowałem ją ogromnie, gdyż spodziewała się , że wysiądę choć z auta, by ją pożegnać odpowiednio, a ja tego nie zrobiłem i zostałem w środku i po chwili odjechałem. Potem jeszcze rozmawialiśmy przez telefon, aby powiedzieć sobie, jak się podobało. Mówiła wtedy, że było bardzo miło, ale kultura wymaga bym wysiadł z auta i ją odprowadził te 3 metry do klatki. Może miała rację, ale jakoś nigdy tak nie robiłem. Randka się spodobała nam obojgu, więc omówiliśmy się na piwko następnego dnia, bo akurat był mecz piłki nożnej, gdzie grała nasza reprezentacja, ale już nie pamiętam z kim. Następnego dnia pechowo się zaczęło… bardzo. Patrząc na to, co było dalej, mój wypadek w pracy uratował jej życie… Cdn.

Dedykacja dla córki :*

model-2339821_640

Początek Horroru “Prawdziwe oblicze Psychopatki”

List, podobny został wystosowany do sadu by zniszczyć mnie i to o co walczyłem przez 3 lata. Tekst został w większym stopniu zmieniony, nie dało się tego przedstawić publicznie zbyt dużo błędów oraz złe sformułowany.

Trochę czasu mi zajęło, ale znalazłem opis cech Marioli niestety, pasuje każdy podpunkt 🙁

Charakterystyczne cechy psychopaty

Psychopata to osoba o pewnego rodzaju dysfunkcji, czy raczej dysfunkcjach poznawczo-emocjonalnych. W psychiatrii nie występuje jednostka chorobowa o nazwie “psychopatia“, jednak podręczniki psychiatrii i psychologii wyróżniają pewien zestaw cech przypisywanych osobom potocznie nazywanym psychopatami.”

Cechy osobowości charakterystyczne dla psychopaty to:

  1. “niebranie pod uwagę uczuć innych ludzi, czyli brak empatii,
  2. lekceważenie autorytetów i norm oraz zasad społecznych, w tym norm prawnych,
  3. zwiększona skłonność do kłamania i celowego wprowadzania innych w błąd,
  4. wysoko rozwinięta umiejętność manipulowania ludźmi dla osiągnięcia własnej korzyści,
  5. wysoki próg odczuwania lęku i strachu – psychopaci sprawiają wrażenie nieustraszonych, ale nie dlatego, że panują nad lękiem, lecz z tego powodu, że nie wiedzą, co to strach, nie odczuwają go
  6. brak poczucia odpowiedzialności za własne (niemoralne) postępowanie,
  7. tendencja do obwiniana innych ludzi za wszelkie niepowodzenia (sami nigdy nie poczuwają się do winy),
  8. silne przekonanie o własnej wyjątkowości, poparte lub nie realnymi osiągnięciami,
  9. niski próg dla odczuwania frustracji; psychopata szybko wpada w gniew i zachowuje się agresywnie, jeśli uważa, że ktoś lub coś stoi na drodze do osiągnięcia celu, jaki sobie wyznaczył,
  10. ogromna łatwość i umiejętność usprawiedliwiania własnych zachowań, szczególnie tych moralnie podejrzanych; psychopata jest mistrzem podawania racjonalnych wyjaśnień, dlaczego zachował się wyjątkowo wrednie (oczywiście wrednie zdaniem innych, gdyż on nigdy tak nie postrzega swojego zachowania).”

Zastrzegam sobie wszelkie prawa do moich fotek i nie wyrażam zgody na zamieszczanie i kopiowanie ich bez mojej wiedzy i zgody.

Zgodnie z ustawą z dnia 4.02.1994 r. o prawach autorskich, zabraniam kopiowania treści tego opowiadania bez mojej zgody, oraz wykorzystywania go na swój użytek.

I taka rozmowa niby z inteligentna osobą.

14.02.2019 wracając do tego złego dnia, trochę dla przypomnienia, ranek jak to ranek, szybkie śniadanie i miałem iść do pracy. Już nie pamiętam czemu, ale plan się zmienił i zostałem w domu. Stwierdziłem, że wykorzystam ten czas i pojadę załatwić ubezpieczenie auta. Potem jeszcze umówię się z lekarzem, by przepisał mi leki uspokajające, gdyż w związku się nie układało, więc trzeba było reagować szybko, aby się nie zdołować za bardzo. Z mamą Marioli już dawno mieliśmy dobry kontakt i przewidywaliśmy, że coś się z nią dzieje niedobrego, co może być powodem, że mnie zostawi i ucieknie z dziećmi.

Mariola miała iść tego dnia na popołudnie do pracy, a jakoś tak źle wyszło, że godzina wizyty u lekarza pokryła się z czasem rozpoczynania przez nią pracy. Chciałem odmówić wizytę, ale ona już nie wytrzymała psychicznie i stwierdziła, że się wyprowadza. Mam jechać załatwić ubezpieczenie, a ona już będzie w tym czasie się pakować. Po wcześniejszych ustaleniach z jej mamą oraz w po długiej rozmowie w trakcie jazdy autem, matka stwierdziła, że dziewczyna chyba oszalała i szkoda mojego poświecenia. Wspólnie ustaliliśmy, że nie będę nalegał, by została i puszczę ją do domu. Jeszcze stwierdziliśmy z jej rodziną, że ładnie to zagrała, gdyż wróciła tylko na jedną noc, by zabrać wszystkie rzeczy i mieć tani transport do domu. W sumie, mniejsza z tym, bo nikt tego naprawdę do końca nie wie, jakie plany miała w głowie.

Łaskawa pani…

Jeszcze tego samego dnia mieliśmy trudną rozmowę na messengerze o tym, co jej nie pasuje. Z tego, co mi mówiła, to nie pasowało jej życie, że jest codziennie to samo, brakowało jej wspólnych wyjazdów tylko we dwoje, bez dzieci itp. . Niestety moim zdaniem, dziewczyna nie dorosła do bycia matką, inaczej wiedziałaby, że takie rzeczy przy dwójce małych dzieci są praktycznie nieosiągalne. Miałem to na uwadze, napisałem jej, że trudno, takie jest życie. Wszystko zaczęło się powoli sypać, ja byłem u siebie, ona u siebie, a jej ex do dzieci przychodził codziennie. Spędzał niby czas z maluchami, nie z nią, ale tak naprawdę po tym, co robiła wcześniej, nie miałem nawet grosza zaufania. Mówiłem, że tęsknię za dziećmi, za nią i nawet raz zgodziła się żebym przyjechał odwiedzić dzieci. Miałem tylko pamiętać, że jadę do dzieci, a nie do niej !!!. Moja tęsknota była taka wielka, że pojechałem, bez namysłu. Kopiłem maluchom kinder niespodziankę i za 30 minut byłem u nich. Dzieci jak zawsze wyleciały do mnie na korytarz. Pobawiliśmy się chwilę, obejrzeliśmy „Misia i Mashę”, która była moją i dzieci ulubioną bajką, hehe… Około 20.00 Mariola powiedziała, że dzieci już idą spać i było jasne, że mam już sobie pojechać. Ubrałem się, pożegnałem się z nimi, a czołem, że to jest już moja ostatnia wizyta u nich. Ona też nie chciała rozmawiać, cały czas robiła coś w telefonie. Potraktowała to jako chwilę wolnego czasu, jeszcze na korytarzu spotkałem jej mamę. Po wejściu do auta, odczytałem smsa od mamy, która pytała: „Co się stało, czemu tak krótko byłem?” Odpisałem jej, że „ Mariola mnie po prostu już nie chce, nie jestem jej do niczego potrzebny”. W następnych dniach starałem się dowiedzieć, co się dzieje, co dalej robimy, co ona myśli. Jedyne co była mi w stanie powiedzieć to, że muszę dać jej czas na zastanowienie. Jak raz zadzwoniłem, to nie odebrała, dzwoniłem dalej to odebrała i cichym głosem powiedziała, że mam nie dzwonić, bo jest zajęta. Zapytałem, czy on jest u niej jej, dostałem odpowiedź: „tak, papa”. To mi wystarczyło. Już w mojej głowie wszystko się ułożyło i zrobiła się masakra. Nie będę udawał, że mnie to nie rozwaliło od środka. Znowu straciłem osobę, na której mi niesamowicie zależało i 7 miesięcy pracy nad dziećmi, żebyśmy tworzyli rodzinę, a ona potrafiła to wszystko zamknąć i zapomnieć w 3 dni tak naprawdę… . To nie było uczucie z jej strony, to była chyba wygoda. Rozmawiając później z jej rodziną, stwierdziliśmy, że jest po prostu wyrachowana, niedojrzała i ma zaburzenia osobowości. Tak to jest, jak dziecko narobi sobie dzieci i nie umie sobie z tym poradzić i nie rozumie, że życie w tym momencie się zmienia bezpowrotnie.

Czyli sama przyznaje ze jej nic nie wiesz, już nie chce mi się tego rozpisywać…

Każdy normalny związek zakończyłby się po tym wszystkim, ale nie nasz. Mariola zaczęła mieć roszczenia dotyczące kasy. Pożyczyła mi w grudniu pewną ilość pieniędzy, bo wyskoczyła mi pilna naprawa auta. Nigdy tego nie ukrywałem, że będę to musiał jej oddać. Miesiąc przed naszym rozstaniem, zażądała spłaty tego w trybie natychmiastowym. Wziąłem, więc na szybko Provident’ a i spłaciłem dług. To już, jednak, nie był związek oparty na zaufaniu. Mówiłem, że będę pracował w Polsce, by być blisko, zrobię to dla dzieci i dla niej, ale finanse już nie będą takie dobre, trzeba będzie żyć trochę taniej… Mieliśmy niedokończone sprawy jak np. naprawę auta i remont mieszkania po dzieciach, a to już był jej pomysł. Wszystko było omówione i zaplanowane, do czasu aż powiedziałem, że auto naprawię u jej siostry męża za darmo. Wtedy wybuchła, że mam brać resztę kasy i naprawić to u innego mechanika i jesteśmy z długami na czysto. Oczywiście spotkałem się z jej siostry mężem, by oddać jej resztę rzeczy, które zostały w domu. Ale auto w dużo późniejszym czasie zostało naprawione w servisie, a koszt naprawy tak, jak wcześniej sądziłem, wynosił 700zł. Odmalowanie też swoje kosztowało, ale najbardziej bezczelne było to, że ona uznawała, że mieszkała u mnie całkowicie za darmo. Wszystkie opłaty biorę na siebie: woda, prąd, gaz, ogrzewanie itp. Napisała mi, że „

jakby wiedziała, że będę chciał koszty podzielić na naszą dwójkę, to by nigdy się nie wyprowadziła od mamy”. Do końca nie wiem, czy płaciła, ale sądzę, że nie. Jedyne o co się martwiła to to, że jak mieszka teraz u mnie i dostanie mieszkania jak jej mama się wyprowadzi na swoje, nowe. Bo przecież jej się ono należy, gdyż ma dzieci. Oj jak kasa potrafi zmienić człowieka… Kiedyś mieliśmy rozmowę, że ona w sumie boi się wyprowadzić od mamy z mieszkania, bo nie wie, czy dostanie to mieszkanie. A jak siedzi tam i nie ma się gdzie wyprowadzić z dziećmi, to i jej rodzina nie będzie nic mówiła, a i sama mama odda z chęcią jej to mieszkanie, by miała gdzie wychowywać dzieci. Straszne podejście, ale to cała Mariola….

Po pewnym czasie Mariola stwierdziła, że jednak ani złotówka mi się nie należy np. za naprawę auta, odnowienie mieszkania, jak i rachunki itp. Mam jej oddać kasę, już teraz natychmiast i zaczęły się szantaże. Pamiętam, że wpłaciłem jej 200 zł, bo płakała, że nie ma na jedzenie dla dzieci itp. Te pieniądze dały mi spokój na parę dni, potem zaczęły się kolejne szantaże, że chce jeszcze 1000zł. Już nie czekałem, skopiowałem wiadomości i poszedłem na policję. Oni przyjęli moje zawiadomienie najpierw w Rumi, potem odesłano mnie do Redy. Po tygodniu wezwali mnie i zostałem poproszony o dodatkowe zdjęcia rozmów oraz o to, abym udał się do miasta, gdzie ona jest zameldowana. Tak też zrobiłem, co się działo dalej z wnioskiem, nie wiem, bo podałem moją panią adwokat, żeby działała w moim imieniu. Mi osobiście czas na to nie pozwalał, musiałem finansowo stanąć na nogi, co wiązało się z wyjazdem za granicę. Zacząłem pracować w Monachium. Wówczas moja psychika niesamowicie odpoczęła od wszystkiego. W ciągu dwóch miesięcy stanąłem na nogi, stwierdziłem że nie będę wracał na Pomorze. Czas zmienić swoje życie. Przez miesiąc szukałem mieszkania w Toruniu, po to, aby być bliżej córki, no i żeby mieć gdzie z nią spędzać czas. Koszty mieszkań w Toruniu mnie zaskoczyły niesamowicie. Jak na Pomorzu da się dobre mieszkanie wynająć za około 2 tys. zł, to w Toruniu od 3 tysięcy dopiero jako taki standard się zaczyna. Miałem dwa mieszkania na oku, no w sumie 3, ale za to jedno mieszkanie chcieli kaucję 5 tys. była to cena nieadekwatna do mieszkania. Drugiego nie zgodzili się mi wynająć, bo mnie więcej nie ma w domu, niż jestem. Prawda jest taka, że łatwiej było wynająć mieszkanie w samym Berlinie i to ładne, no iw pełni urządzone, niż w Toruniu. Po miesiącu znalazłem mieszkanie w dobrej lokalizacji, ale za bardzooo wysoka, jak na obrzeża miasta, cena. Dało się trochę wyhandlować, w przeciągu tygodnia została spisana umowa i przejąłem mieszkanie.

Groźba, ze zdradzi wszystkie moje sekrety Ewie.

Wracając do gróźb od Marioli, to jeszcze nie wszystko. Zacząłem dostawać od niej smsy, ze zdradzi moje wszystkie tajemnice matce mojej córki, która wykorzysta to do sądowego zabrania mi dziecka, albo chociaż do problemów z widywaniem córki. To już było za dużo. Już mi nawet szef mówił, żebym zablokował ją, bo niszczy mi życie i psychikę. Moim zdaniem Mariola trafi kiedyś na kogoś, komu nerwy puszczą i zdarzy się tragedia. Zaczęła walczyć bardzo niebezpieczną bronią, z człowiekiem, który swoje życie ustawił tylko dla własnej córki i jej dobra. Walczy, by naprawić to, co kiedyś zepsuł. Człowiek, który nie ma nic do stracenia jest najbardziej niebezpieczny… Całe szczęście, że miała jednego z normalniejszych i bardziej inteligentnych facetów… Walka ta wyglądała tak, że ona mi wysyłała zdjęcia, jak zaczyna rozmawiać z matką mojej córki. Komentowała to w ten sposób, że jej powie wszystko, a ja z tymi informacjami szedłem na policje. Chciałem też jej zrobić krzywdę i zdradzić w urzędzie, że mieszka w Polce wraz z mężem, a od dłuższego czasu pobiera benefity z UK na dzieci, które jej się legalnie nie należały. Poza tym płaciła internetowo kartą płatniczą swojego ex, bo miała zdjęcie przedniej strony jego karty i znała ten 3 cyferkowy nr , a to już jest kradzież na dużą ilość pieniędzy, bo co miesiąc czyściła mu konto do zera. Ale to jej życie, oni wrócili do siebie, więc pewnie między sobą wszystko wyjaśnili. Jakby moja była tak robiła i bym się o tym dowiedział, to od razu sprawę dałbym do sądu. Ja już tak mam, coś mi nie pasuje, to daję sprawę od razu do sądu. Moja pani adwokat się śmieje, że jak przychodzę z dokumentami do niej, to znaczy, że od razu będzie nowa sprawa sądowa z kimś tam. Ale z niektórymi ludźmi się inaczej nie da. Z Mariolą też już mieliśmy przygotowany pozew do sadu, ale odłożyłem to w archiwum, nigdy tego nie puściłem dalej. Moje życie zbyt się zmieniło, by myśleć o takich pierdołach.

Jedyne co chciałbym zdementować, to plotki, które dotarły do mnie z różnych stron, jak dwie moje ex zaczęły ze sobą rozmawiać i plotkować. Z tego, co mówiła mi matka mojej córki, a będę ją nazywał „Ewą”, robiły to i telefonicznie i przez komunikator. W późniejszym czasie jeszcze parę razy z Ewą rozmawiałem na temat Marioli i przedstawiłem jej ją jako chorą psychicznie laskę. Jedyny komentarz, jaki potrafiła w tej sytuacji mi dać, to: „Co zaszła ci za skórę, co?”. Ale, ale, ale …. Nie o tym, nie o tym … PLOTKA , a była ona o tym, Ze kazałem matce dziecka, jak była w ciąży, osunąć dziecko. To oczywiście nie miałoby nic wspólnego z tą historią, tylko, że ja mam podejrzenia, iż to Mariola ją rozsiała dowiadując się jakiś cząstkowych informacji. Cała sytuacja wyglądała następująco. Ewa zaszła w ciąże i miała dodatkowy problem, taki jak „cysta”. Przez dłuższy czas rozwijała się szybciej niż dziecko, a Nadia nie była w żaden sposób planowanym dzieckiem z mojej strony. Ze strony Ewy nie wiem jak to wyglądało, może planowała, może nie. Nikt tego już się nie dowie. Była bardzo zakochana, to było widać i dało się odczuć. Ja kiedyś się jej zapytałem, czy chce donosić dziecko, czy nie i na tym się skończyło moje pytanie, jak mi odpowiedziała, że chce urodzić i wychować. Nigdy więcej nie poruszałem tej kwestii, po prostu chciałem znać jej zdanie. Jedyne, co wiem, to mi kiedyś powiedziała, że jej mama i siostra proponowały by osunęła dziecko. Jedynym obrońca dziecka i jej decyzji, ze strony jej rodziny, był były facet jej siostry, który mówił, że wszyscy są pojebani, że to dziecko, a nie zabawka. Tak to pamiętam. Nie uczestniczę w życiu jej rodziny i nie mam wpływu na to, jakie są plotki na mój temat. Najłatwiej zwalić winę na osobę, która się w żaden sposób nie obroni, nawet nie odezwie, bo jest nieobecna. Po Ewie mogę się już wszystkiego spodziewać. To już nie jest ta sama osoba, jaką znalem i kochałem… . Z wyglądu jest nie do poznania, na moje oko nie ma czasu dla siebie i się nawet przestała starać się o swój wygląd. Przykre to trochę, jak z damy stała się hmm…. , no nie mi to oceniać. Ja patrzę na nią inaczej, przez pryzmat dziecka i zawsze będzie piękną matką Nadii, nieważne jak by się zmieniła. Nigdy bym się nie spodziewał, że dziecko potrafi tak scementować uczucia…

Mały słodziak :*

Już się przekonałem i potwierdziła to moja pani adwokat, że nie mogę nic negocjować z Ewa w cztery oczy. Po prostu nie mam siły i zgodzę się na wszystko. Tak już działa ta kobieta na mnie. Ale będę to powtarzał wiecznie, NIE KAZAŁEM, ANI NIE ZMUSZAŁEM JEJ DO USUNIĘCIA DZIECKA!!!. A jeśli ktokolwiek ma na ten temat inne zdanie, to zapraszam. Porozmawiajmy w cztery oczy. Zadałem sobie tyle trudu i znalazłem tą rozmowę i smsowo, i na starych nagraniach rozmów z Ewą. Tak, tak, dalej wszystko posiadam… Prawda jest zupełnie inna niż plotki… Koniec

Wracając do historii naszego związku z Mariolą, to po około miesiącu, jak już nie byliśmy razem, dowiedziałem się, że siostrze swojej mówiła, że wróci do ex. Mówiła: „On się tak bardzo zmienił, jest już zupełnie inny: nie pije, chodzi do kościoła. Zaczął być bardzo wierzącym i trzeba spróbować, bo czemu by nie.” No tak, teraz zacznie się hejt, ale co ma do tego kościół? Ludzie od tak w 1 miesiąc się nie zmieniają, tym bardziej facet. Do tego trzeba lat, wiem to po sobie, jak 4 lata temu rozstałem się z matką mojej córki, potrzeba było rok psychoterapii, co dwu tygodniowych sesji, by wrócić do życia. Do tego terapia farmakologiczna, i dać sobie wytłumaczyć jak postępować w nowej sytuacji. Śmiejecie się, że depresja to nie choroba, a co roku przez nie leczoną depresję albo źle przeprowadzoną terapię popełnia samobójstwo 800 tys. ludzi na świecie / dane z „WHO”/. Liczba tych ludzi jest przerażająca… . Ja się nie wstydzę, że byłem na terapii. Godziny rozmów o matce mojej córki, czego mogę się spodziewać, jak starać się żyć w symbiozie, bez kłótni, bez pokazywania jej uczucia, jakie gdzieś tam głęboko wciąż jest. Jak nie reagować smutkiem, czy załamaniem na jej trudne niekiedy smsy, które bardzo głęboko, jednak w serce potrafią wchodzić. Życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Jak ja to mówię : „Nowy rok, nowa sytuacja, nowe mieszkanie, nowa praca, NOWY JA ;)”. Ale to nie jest do zrobienia w jeden miesiąc, bo zaczął mocno i gorliwe wierzyć w Boga. Ja patrze już na to z wielkim dystansem, wstyd mi jaki byłem i ludzie mi mówili, że leżę przed nią pod butem… Dałem z siebie zrobić „pantofelka”, a to mi się w związkach nie zdarza, zazwyczaj to ja jestem dominującym charakterem.

Mariola wraz z nim po jakimś czasie ogłosili na fb, że są w w związku. Mówiłem wtedy mojej dziewczynie, że to dobrze, bo teraz ja będę miał święty spokój. Jak coś jeszcze do mnie pisała, było to późno w nocy, pewnie pisała wtedy, kiedy on już spał, nie chciała wojny z nim. Stwierdziliśmy z przyjaciółką, że to długo nie potrwa, bo taka osoba jak ona, nie nadaje się do związku. Jej rolą jest siedzieć w domu i wychowywać dzieci, jak już je narobiła, a nie zawracać dupę komuś i kraść serce. Zawsze będzie to samo, co ze mną. Skoro ktoś ma takie lekkie podejście do związku i robi z cipki przejście graniczne dla każdego, każdy może wejść i wyjść, nie ważne czy jest w związku, czy nie. Czeka ją długa terapia, nie dla siebie raczej, a dla dobra dzieci …

Niestety ja też dostałem od niej ostrą bronią po tyłku, bo napisała na mnie list do sądu, że jestem taki i owaki, mam burdel w domu, grzyb na ścianie itd. Było to napisane tak bardzo na siłę, byle tylko mnie oczernić. Pisała też, że boi się zostawiać mnie z dziećmi, bo nie umiem panować nad własnymi emocjami. Byłem może i taki, ale to po rozpadzie związku, gdyż jestem osobą bardzo uczuciową. Co u faceta jest bardzo rzadkie, ale tak bardzo zmieniła mnie kiedyś matka mojej córki. To ona pierwsza w życiu zrobiła mi w sercu i w głowie kociołek i wszystko zmieniła. To, jaki byłem 4 lata temu, nikt by nie uwierzył, jak ona potrafiła mnie zmienić… ale to opiszę w innej historii.

Na którejś rozprawie w sądzie, przedstawiono mi ten list jako dowód. Oczywiście spodziewaliśmy się tego z panią adwokat i nie zdziwiło nas to kompletnie. Byliśmy na to gotowi, mieliśmy wiele materiałów przeciwko Marioli, które moglibyśmy użyć. Nie było jednak takiej potrzeby, bo zdanie byłej partnerki, z którą się nie rozstaje człowiek w zgodzie, dla sądu nie ma znaczenia. Sąd wychodzi z założenia, że ta kobieta zrobi wszystko, by zniszczyć swojego ex. Ja oczywiście się odniosłem do tego listu, co zostało zaprotokołowane. Bardzo mnie zdziwiło to, że list ten został ładnie i składnie napisany, z użyciem mądrych słów, a to nie był styl Marioli, bo ona jest prostą dziewczyną, która skończyła zbyt szybko swoją edukację i często popełnia błędy i na co dzień nie używa tak mądrych słów. Wychodzę z założenia, że list ten nie został przez nią napisany. Ktoś to musiał ładnie przeredagować. Najbardziej zdziwiła mnie Ewa, że tak ładnie wkopała Mariolę, mówiąc w sądzie, że wymieniały między sobą informacje odnośnie rozprawy sądowej, co jest czynem karalnym. Od razu moja pani adwokat pociągnęła temat i trochę ciekawych informacji wyciągnęła od mojej ex, które zostały zaprotokołowane. Zaraz po tym została pobrana kopia tej wypowiedzi i dołączona do pozwu przeciwko Marioli, gdyż to już nie tylko szantaż, ale także spełnienie gróźb. Dodatkowo została przełamana tajemnica sądowa, gdyż nie wolno, dopóki sprawa jest w toku, rozmawiać na ten temat z obcymi. Nie użyłem jednak tego pozwu, on tak sobie leży i czeka na lepsze dni…

Wnioski z tej historii są takie: dobrze, że ten związek się rozpadł, bo ja odżyłem. Prowadzę bardzo dobrze prosperująca firmę. Rozwijam się teraz w szybkim tempie. Widzenia z córką są u mnie w mieszkaniu, gdyż mieszkam blisko nich. Nikt mi nie niszczy psychiki, mam dużo wolnego czasu dla siebie. Nie przeznaczam każdej wolnej chwili Marioli, bo zmęczona: siłownią, pracą, by mogła odpocząć od dzieci. Mam nadzieję, że się ogarnęła, ale z tego, co wiem od znajomego, to jest dalej w tym samym bagnie życiowym… .Współczuję.

Takim oto akcentem kończę tą historię. Jakby się coś jeszcze w tej sprawie działo, dodam na bieżąco :*

Mój komentarz odnośnie listu

Ahhh 🙂

„Nazywam się Mariola, mam 25 lat, jestem mamą dwójki dzieci w wieku 2,5 i 3,5 latka, które wychowuję samotnie. Damiana poznałam i związałam się z nim w sierpniu 2019 roku przez internet. Spotykaliśmy się jednak dość rzadko, bo w tygodniu pracował w Niemczech, do Polski przyjeżdżał tylko na weekendy. W grudniu postanowił zrezygnować z pracy za granicą i w styczniu podjął pracę w Polsce. Razem z moimi dziećmi mieszkałam u niego przez okres około półtora miesiąca”

Odpowiedź na list Marioli do sądu przeciwko mnie, w sprawie z Ewą o widzenia z moją córką. Zacznę od tego, że kobieta wpierdoliła się w coś, co jej wcale nie dotyczyło. Spełniła po prostu swoje szantaże odnośnie kasy, którą bezkarnie próbowała wyłudzić ode mnie. Ale chciałem się odnieść do jej listu, po pierwsze nie jest samotną matką, bo w trakcie wysyłania listu była ze swoim ex, czyli ojcem dzieci. Próbowała stworzyć z nim szczęśliwą rodzinę, oczywiście im to się nie udało, bo z taką psychiczną kobietą, jaką jest Mariola, nie da się nic sensownego stworzyć… Kolejnym kłamstwem jest to, że na początku związku nie pracowałem za granicą tylko byłem w Polsce na urlopie. Było to około 3 miesiące i nie pracowałem, bo miałem wystarczająco dużo odłożonej kasy z pracy w Hamburgu, więc poznaliśmy się bardzo dobrze. Większość można przeczytać w poprzednich wpisach, które są podpięte w kategorii „ Zła kobieta Historia Marioli”. Po wystawionej przez mnie fakturze za pracę w Niemczech wiem, że w tamtym okresie pracowałem około 5 tygodni, tym 2 tygodnie bardzo krótkie, bo 1-2 dni. Z powodu wyskoków i zdrad Marioli, byłem zmuszony wrócić do Polski, by walczyć o nasz związek, czy jak to gówno nazwać… . Kolejne kłamstwo, ale zacznijmy od początku w grudniu stwierdziłem, że nie da się tego związku otrzymać na odległość i trzeba wrócić do Polski albo kopnąć w dupę Mariolę. Zrobiłem błąd i około 12 grudnia wróciłem i już następnego dnia zamieszkaliśmy razem. Aż do 14.02.2019 roku ,co daje łącznie 3 miesiące, doliczając jeszcze wcześniejsze pomieszkiwania, mieszkaliśmy razem 4 miesiące i po co takie kłamstwa ?

„ jednak z uwagi na złe warunki mieszkaniowe (karaluchy, grzyby i pleśń) powstałe na skutek długotrwałego braku dbałości Damiana o zachowanie porządku oraz postępujące skłonności do przeinaczania faktów i mitomanii, postanowiłam dla dobra dzieci, wrócić do domu rodzinnego.”

No to już jest szczyt szczytów. Zacznijmy od tego, ze z Mariolą miałem kiedyś wielką kłótnię o to, czy da się mieć czysto w mieszkaniu, gdy opiekuje się dwójką małych dzieci. Mariola zawsze twierdziła, jak wracałem do domu, że mieszkanie wygląda jak chlew, bo jest dwójka dzieci i ona nie ma kiedy sprzątać. Ja jej kiedyś udowodniłem, gdy zostałem sam z dziećmi od 18.00 do 21.00, miałem mieszkanie całe wysprzątane bardzo dokładnie, poza łazienką. I powiedziałem jej wprost: „ dało się posprzątać i do tego dzieci się nie pozabijały.” Jak to opowiedziałem jej rodzinie, to mówili, że szukam guza, bo Marioli nie można udowadniać, że nie ma racji. Kiedyś po powrocie do domu, zastałem taką sytuację, że cała główna ściana w mieszkaniu 35 metrowym była pomalowana przez dzieci kredkami, w czasie, gdy ona była w domu. Ściana była centralnie pod jej nosem, a co nie widziała tego, co robią dzieci ? Taka ślepa była, czy zajęta telefonem ?… Brak komentarza. Jakie kobiety w tych czasach mają dzieci? Jej nie facet był potrzebny, tylko ktoś, kto wróci do domu i porządnie wpierdoli, bo obiad niegotowy i syf. Ale to nawet jej mama powiedziała kiedyś mi po cichu, jak Marioli nie było w pokoju, że to jest taki brudas i jakby nie była u niej, to by zarosła brudem… Ja pamiętam, że nawet całe mieszkanie wymalowałem przez tydzień czasu, razem ze szpachlowaniem ścian. W łazience wypucowałem fugi w kafelkach i pamiętam, że Mariola wtedy spytała się po co ja to zrobiłem? Odpowiedziałem, że chciałem aby nam się miło mieszkało. Więc jej twierdzenie o grzybie itp. nie ma najmniejszego sensu. Już nie umiała nic więcej wymyślić, by mnie zabolało? Chora kobieta 🙁

„ Ponadto niepokoiły mnie częste wahania nastroju Damiana, objawiające się tym, że bez żadnego większego powodu, bardzo szybko przechodził ze stanu śmiechu w płacz, co również utrudniało wspólne życie, relacje oraz dawało moim dzieciom negatywny przykład okazywania emocji.”

O czym my tu mówimy? Proszę o cofnięcie się do wcześniejszych wpisów, to ja się bałem o bezpieczeństwo dzieci. Zachowywała się agresywnie, często nieracjonalnie jak na ostrym zjeździe. Sam proponowałem, by udała się do psychologa i żeby zaczęła brać tabletki uspokajające. Nieraz z mama moją rozmawiałem, co z nią zrobić jak nie chce iść do psychologa, co jej dać, by zaczęła zachowywać się w miarę normalnie…

„14.02.2019r. rozstałam się z Damianem, wskutek czego sugerował mi, że zrobi sobie krzywdę, argumentując to tym, że nie potrafi bez nas żyć, a następnie wyłączył telefon. Chwilę później dostałam wiadomość od jego matki, że prawdopodobnie już jego nie zobaczymy, bo i z nią się pożegnał. Ponadto cała sytuację, swój smutek oraz plany, ogłosił publicznie przez portal internetowy na tymczasowej relacji Facebooka, dodając zdjęcie z opisem. Sytuacje te dały mi pewność, że Damian nie jest osobą na tyle stabilną emocjonalnie, aby wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe i bez strachu móc powierzyć mu opiekę nad moimi dziećmi.”

Wszystko przez to, że mnie Mariola zniszczyła, ale sytuacja była bardzo opanowana, niszczyła mnie kolejnymi wiadomościami, szantażami. Nie dawała mi nawet jednego dnia spokoju codziennie była jakaś wiadomość od niej. A to sms, instagram, messenger, nawet zakładała nieprawdziwe konta na fb, byleby tylko do mnie napisać… z fałszywego konta nie muszę zmieniać imienia, ponieważ to konto fałszywe. Dużo też było w tym gry, żeby sprawdzić, co mam dalej robić. Oficjalnie sama wybrała swoje życie, chciała mnie zniszczyć w walce, którą toczę od 3-4 lat. Do Ewy i mnie w konflikcie między nami ,wiele jej brakowało. Wychodzę z założenia, że już tylko my obydwoje pamiętamy o naszych konfliktach od samego początku. Czasami się łapię na tym, że mi też już pamięć pada. Za dużo tego i czasami zdarza mi się coś przeinaczyć. Ale czy to mitomania, hmm… Mariola chyba bardziej swojego byłego faceta opisywała w tym liście. Z tego co mi mówiła, on bajkę na bieżąco był w stanie stworzyć, w ani jedno jego słowo nie można było wierzyć, taki to był człowiek. List wyjaśniony, mam nadzieję. Tak więc lecimy dalej 🙂

Co to jest mitomania?



Mitomania jest zaburzeniem osobowości, które przejawia się skłonnością do patologicznego kłamstwa i fantazjowania na swój temat. Wiąże się z tworzeniem nieprawdziwych historii na temat swojego życia, stanu zdrowia, osiągnięć. W skrajnych przypadkach wręcz wyolbrzymianie swoich nierealnych zasług czy zalet, dzięki czemu mitoman urasta w mniemaniu własnym i otoczenia do roli bohatera (lub w drugą stronę- sytuuje się w roli ofiary).

Do objawów mitomanii należy:

1. wymyślanie fałszywych, ale realnych historii na temat swój i otoczenia najbliższych osób mitomana,

2. fantazyjne ubarwianie realnie zaistniałych zdarzeń (mitoman w centrum zdarzeń, w superlatywach pokazuje swój udział tak, aby skupić na sobie uwagę innych),

3. wyolbrzymianie roli mitomana na różnych płaszczyznach życia (zawodowej, społecznej, koleżeńskiej i in.), które mija się z prawdą (mitomanem kieruje potrzeba zaprezentowania się w roli najlepszego, nie do zastąpienia w danej dziedzinie),

4. nieodróżnianie prawdy od fałszu (mitomani kłamią bez celu, zupełnie nieświadomie),

5. przeciwstawianie się wszelkim próbom polemiki ze strony osób, które chcą udowodnić mitomanowi kłamstwo,

6. ignorowanie dokonań i umniejszanie znaczenia innych osób.

fantasy-2542946_640

Początek Horroru “Święta/ Agresja – powolna agonia związku”

Agresja – termin ten wywodzi się od łacińskiego słowa “aggresio”, rozumianego jako “atak” lub “napaść”. Wyróżnianych jest wiele różnych definicji agresji, ogólnie opisać ją jednak można jako przeróżnego rodzaju zachowania, które – przejawiane przez jedną osobę – mają doprowadzić do szkody psychicznej lub fizycznej u drugiego człowieka.”

Po powrocie do kraju na stałe. 08.12.2018 dzień, który miał zmienić całe nasze dotychczasowe życie. Z samego rana przyjechałem po Mariole i dzieci, pamiętam że samochód był cały zawalony rzeczami. Nie miałem żadnych złych myśli, byłem szczęśliwy z rozpoczęcia nowego życia, bliskości kochanych maluszków.

Pierwsze dni nie były łatwe, trzeba było przemeblować trochę mieszkanie. Pierwszy tydzień spaliśmy w 4 w salonie. Młodsza spała w swoim łóżeczku obok nas, starsza dziewczynka z nami w łóżku. Nie było to bardzo komfortowe, więc po tygodniu stwierdziliśmy, że zrobimy im pokoik i zaczniemy przyzwyczajać do spania u siebie w sypialni. Trzeba było zamontować laptopa, bo dzieci były przyzwyczajone że zasypiają oglądając bajki. Nawet u niej w domu młodsza śpiąc w swoim pokoiku miała telewizor włączony tak, jak i starsza, śpiąc w innym pokoju z mamą. Nie mi jest to oceniać, każdy wychowuje dzieci inaczej i ma inne priorytety. Nie będę ukrywał, że to chyba najłatwiejszy sposób dla leniwych rodziców. Około trzy noce zajęło nam przyuczanie dziewczynek do spania w swoim pokoiku. Młodsza miała swoje łóżeczko a starsza miała materace do łóżek dziecięcych ułożone na podłodze. Myśleliśmy o kupnie czegoś innego, ale w późniejszym czasie chcieliśmy kupić drewniane, było to takie małe marzenie Marioli. Dla nas było to niesamowite ułatwienie, my tez zasypialiśmy z czymś w tle, bo ja od lat byłem przyzwyczajony, że cały czas coś w telewizji leci. Zdarzało się ze Mariola potrafiła się obudzić w nocy, bo skończył się film i odpalała coś nowego.

15.12.2018r. już mniej więcej się uporaliśmy z opieką nad dziećmi, jakoś wszystkie obowiązki były rozłożone. Ja nie pracowałem, ona tez, więc było dużo wolnego czasu i można było cieszyć się sobą i dziećmi. Mieliśmy dosyć nudne życie, raczej cały czas w domu siedzimy, jedynie czasami były spacerki z dziećmi, albo wyjazdy do jej mamy do domu w odwiedziny, bo był to okres przedświąteczny. Dla dzieci robiliśmy nawet pierniki. Mimo to, już wtedy zauważyłem, że coś dzieje się nie tak. Mariola już nawet przy pieczeniu i tworzeniu pierników nie wytrzymywała nerwowo. Miała problem z opanowaniem skupienia, agresją, cały czas jej coś nie pasowało. Sam już ją prosiłem by brała ziołowe leki na uspokojenie, albo by poszła do lekarza, żeby jej coś zapisał. Na leki uspokajające się zgodziła i brała przez pewien czas. Moim zdaniem zniszczyły ją tabletki antykoncepcyjne, które miała od siostry, a nie od lekarza. Bez konsultacji z lekarzem po prostu były źle dobrane i niszczyły przy tym jej organizm i psychikę. Jak prosiłem, by poszła do ginekologa, to mi się przyznała, że w sumie nigdy nie była, bo w tym kraju, gdzie rodziła dzieci, nie było takiej potrzeby.

Wracając do meritum, czas do świąt mijał w miarę spokojnie. My codziennie oglądaliśmy następną część Harego Pottera. Dziewczynkom poszczaliśmy bajki świąteczne, ustroiliśmy mieszkanie, nawet okna pomalowane były sztucznym śniegiem. Wszystko szlo niesamowicie dobrze, pesymista powiedziałby, że aż za dobrze. Przyznam mu dziś rację…

22.12.2018 kupiliśmy mała choineczkę, ustroiliśmy ją wraz z dziećmi. Młodsza wolała jednak ściągać założone bombki, niż je zakładać. Wystarczyło obrócić głowę a bombek już nie było na dole choinki. No cóż, to mój mały skarb :). Pamiętam, że zaproponowałem byśmy dali do prywatnego przedszkola dwójkę słodziaków. Chciałem płacić za jedno z nich, by było jej łatwiej finansowo. Starałem się nawet znaleźć zajęcia dodatkowe dla starszej, bo zauważyliśmy że jej rozwój się trochę zatrzymał i zaczęła się wzorować na młodszej. Ale podobno tak to jest z rodzeństwem. Zapisałem do kolejki do przedszkola maluszka. Pamiętam, że dopiero 2 miesiące po rozpadzie naszego związku zadzwonili że jest miejsce i można przyjść z dzieckiem. Do niej też pewnie dzwonili, bo podałem dwa nr tel. .

Codziennie o 7 rano brała kołderkę i przychodziła się do mnie wtulić :*

Przyzwyczaiłem się do nowej sytuacji ojca/ojczyma dwójki dzieci, już nie zauważałem różnicy, czy to moje dzieci, czy nie. Bardzo je kochałem. Ja się zajmowałem dziećmi, a Mariola robiła ciasta, sałatki. (Umiała gotować to trzeba było jej przyznać, podobnie jak matka mojej córeczki. Bardzo podobnie im to wychodziło). Ja zawsze powtarzam, że mnie jest łatwo zdobyć,bo mało potrzebuję. Wystarczy trochę czułości mi okazać, szczerości, zrozumienia, robić smaczne obiady, dobry lodzik i więcej mi do szczęścia nie trzeba. Wtedy Mariola jeszcze nic nie ukrywała przede mną, ja jej pokazywałem wszystkie smsy od ex a ona mi. Staraliśmy się, żeby na tej płaszczyźnie było wszystko jasne.

Mój skarb 2019r.

23.12.2018 nie będę ukrywał, był to dla mnie bardzo ciężki dzień. Kłóciłem się z matką mojej córki, bo nie chciała mi nawet wysłać zdjęcia córki na święta, mimo, iż bardzo długo małej nie widziałem. Jej matka zaczęła stosować nowa politykę. Dziecko na każde moje spotkanie było chore, nawet załatwiała zawsze od lekarza zaświadczenie ze jest chore. Znam wielu lekarzy rodzinnych i wiem, że to żaden problem załatwić coś takiego. Dzień przed wigilia był takim dniem przełomowym, gdyż tego dnia po tysiąckroć widziałem, co straciłem nie tworząc z nią rodziny. Wiele rzeczy w domu mi ją przypominało. Mariola to widziała i nawet się o to obraziła. Musiałem wszystko jej wytłumaczyć, że bardzo kocham córkę, a nigdy z nią świąt nie spędziłem, ani jej urodzin, ani Dnia Ojca, Dnia Dziecka, ani moich urodzin, Wielkanocy itp. Córka rośnie, a ja dalej walczę z matką dziecka, która obiecała mi, że nigdy mi nie będzie ograniczać z małą kontaktu. Trochę się rozklejałem, ale na szczęście Mariola to rozumiała i bardzo wspierała w walce o własne dziecko. Zawsze powtarzała, że jej ex tak o ich dzieci nie walczy, ja też kiedyś trochę odpuściłem walkę, ale to inna historia. Całą opiszę w późniejszym czasie…

Wigilia. Dzień zaczął się wyjątkowo. Wczesnym rankiem pobudka i dzieci przygotować. Nie udało się nam dzień wcześniej załatwić fryzjera dla dzieci, a starsza bardzo bała się strzyżenia. Młodsza, mój mały kozak, że tak to nazwę, niczego się nie bała. W sumie, się śmialiśmy z jej rodziną, że ta starsza bardzo jest do ojca podobna, jak dwie krople wody, ale za to druga hmm….. Jakby nie z tej rodziny. Już nikt do końca nie był pewien, trochę przypominała Marioli dobrego przyjaciela. Ale nikomu w życiu nie dało się ustalić, jaka jest prawda. Jak biologicznemu ojcu wszystko pasuje, to w sumie najważniejsze jest.

Wracając do wigilii, zawiozłem moją słodką trójkę do ich domu rodzinnego i wróciłem do siebie na wigilię. Najpierw umyć samochód, wysprzątać, potem na chwilę do domu, aby umyć podłogi i wymieniłem jeszcze żarówki na energooszczędne. Wszystkie małe pierdołki porobiłem puki dzieci nie było i na wigilię podjechałem do swojej rodziny.

Minęło bardzo przyjemnie i spokojnie, jak zawsze wśród swojej rodziny. Czekałem tylko aż Mariola mi napisze, że są już wolni i mogę po nich przyjechać. Pierwszy raz moja rodzina mnie nie zatrzymywała, bym siedział i siedział. Każdy mówił: „ Jedź już do swoich słodziaków”. Niestety wydarzył się wypadek, zamek w aucie mi zamarzł, starałem się go kluczykiem otworzyć, bo bateria w pilocie mi padła. BMW e 46 ma tylko jeden zamek w drzwiach kierowcy. Starałem się go od kluczyć na silę i kluczyk pękł. Już dzwoniłem do Marioli, że chyba się nie uda przyjechać, bo nie uda mi się otworzyć auta. Naprawdę tak bardzo mi na nich zależało, że byłem gotowy zbić szybę byle by z nimi spędzić wieczorek. Mieliśmy już plan położyć dzieci i obejrzeć sobie w spokoju Kewina. Udało się na szczęście pojechać do domu mojej mamy, gdzie był zapasowy kluczyk, w którym była dobra bateria. Zadziało i otworzyło się moje auto !!! Za podwózkę jestem bardzo wdzięczny mężowi mojej siostry, to dobry chłopak. Ich początki były trudne, ale trafiła na naprawdę wspaniałego faceta. Byle byli zdrowi i szczęśliwi, a teraz mają malutkiego słodziaka. Już się nie mogę doczekać, kiedy znowu do nich przyjadę. To tak na marginesie :). Wieczorek się udał tak, jak zaplanowaliśmy. Następnego dnia mieliśmy wigilię u Marioli mamy. Cala jej rodzina się zjechała, było bardzo miło. Był nawet mikołaj, przez którego młoda przez cały początek siedziała mi na rękach. Czuła się chyba bardzo bezpiecznie przy mnie, traktowałem ją jak swoją własną córkę. Dla niej zrobił bym wszystko, skrzywdzić nie dałbym nikomu. To był mój skarb. Często jeździłem z nią sam np. do mojej babci, a to już był wręcz rytuał codzienny, no prawie… Moja babcia traktowała ją jak moją córkę i cieszyła się z każdego jej uśmiechu. Do dnia dzisiejszego babcia bardzo milo wspomina ten czas i się pyta, czy nie wiem, co tam u małego słodziaka, co jadł u niej jabłka.

Ale wracając do wigilii u jej rodziny. Poznałem wszystkich, spokojna rodzina jak każda inna pewnie w Polsce. W miarę dogadująca się w tych ciężkich czasach, ja nie piłem pamiętam, bo Mariola bała się, że nagadam jakiś głupot. Miałem ostro ustalone jak się zachowywać i co mówić, chyba się udało, bo była też zadowolona.

Następne dni już były spokojne, w zaciszu domowym. Jej ex nie chciał się z dziećmi spotkać. Chciał je zabrać tylko w wigilię, bo on w domu tez miał uroczystą kolację. Mariola stwierdziła, że chce się chwalić dziećmi w domu i nie wyraziła na to zgody. Ciężki temat tych kobiet w tych czasach…

Sylwester na spokojnie z dziećmi. Północ spędziliśmy na plaży w Rewie z dziećmi, ja z młodszą oczywiście na rękach. Mariola ze starszą, a mój słodziak oczywiście się nie bał fajerwerków, bo to odważne dziecko. Ona tam miała trochę większe przeboje, moja mała wtulona we mnie i oglądaliśmy piękny widok, bo było widać całą Gdynię. No i … łezka w oku mi się zakręciła …

Styczeń – luty. Co fajne i miłe szybko się kończy. Minął okres świąteczny, wróciły szare normalne dni. Ja na szybko znalazłem pracę w Polsce. Niestety różnica wypłaty jest pięciokrotna, dało się to odczuć bardzo szybko. Ale to nie był problem, źle działo się z Mariolą, zaczęła naprawdę wariować. Zaczęło się wyżywanie na dzieciach, upust agresji na mnie i na nich. Nienawiść do całego świata, jakby była nieszczęśliwa i każdy był za to winny poza nią, bo przecież ona jest wspaniała dla wszystkich. Intymność się skończyła, zostało tylko szybkie „Jeb, jeb i worek suchy”

Trochę naszą intymność zabił mikroskop z Aliexpressu, bo zaczęliśmy się nim trochę bawić. Zaczynając od skóry, ileż tam różności siedzi niewidzialnych dla normalnego wzroku. Później sprawdziliśmy jej włosy a miała jasny blond i zobaczyliśmy na ekranie, że na każdym prawie włosku są jakieś czarne naloty na włosach. Nie wiadomo czy to jakiś tłuszcz, brud, diabli wiedzą co. Ale my głupi pojechaliśmy dalej, nawet sprawdzałem swojego kutaska pod mikroskopem (nie że taki mały :p) nie było zdziwienia, dziwny naskórek, naskórek łuszczący się itp. Hmm muszelka to samo, jakieś gruczoły, które tworzą śluz, my tego nie widzimy tak naprawdę a takie rzeczy istnieją. Ale ochota na „Loda czy minetkę” minęła na długi czas, a tak naprawdę, to do końca związku. Mariola nawet poszła o krok dalej sprawdzając inna dziurkę i okolice tej dziurki. Niby wszystko umyte, ale tak naprawdę nie do końca czyste bleeeee. Na szczęście to, co się zobaczy, po pewnym czasie ulatuje z naszej głowy. Ale seksualność padła trochę, choć nigdy jakoś super nie było. No może na początku, pierwsze dwa miesiące, w późniejszym czasie jakoś to wszystko upadło. Pamiętam jak przed świętami próbowałem ją namówić na loda. Ja siedzący na krześle, ona klęcząca przede mną, no i próbowała parę minut, nawet uklękła. Ale nie dała rady tak na widoku, wolała mieć głowę pod kołdrą, więc zrezygnowaliśmy i poszliśmy do łózka. No i siup ona pod kołdrę i jazda. Nie rozumiem czemu wielu kobietom sprawia to problemy…

Nigdy nie mówiłem, ze jestem grzecznym chłopcem.

Bardzo często mi wyrzygiwała, że miałem chyba dużo partnerek przed nią. Nie byłem jej dłużny i spytałem się też sugerując, że chyba mało miała. Niestety ja jej powiedziałem prawdę, że związków takich trochę dłuższych chyba z 15 było, ale za to partnerek seksualnych miałem dużo więcej. Powiedziałem, że Mariola jest około 44-ta z kolei… to był błąd. Czasami lepiej skłamać dla świętego spokoju. Miałem dość burzliwe 3 lata i szukałem na siłę i potęgę zapomnienia, żeby się nie zatracić w depresji i myślach samobójczych.

Na końcu stycznia Mariola była już wykończona związkiem, wszystko jej przeszkadzało. Ja już nie umiałem być dla niej szczery, wiele rzeczy ukrywałem, ona mi już smsów od ex nie pokazywała. Miała też wiele tajemnic przede mną, ja już z jej rodziną po kątach ostro rozmawiałem, szukając pomocy. Moja rodzina jak i jej była przeciwna kontynuacji naszego związku. Ona co chwile wracała do domu rodzinnego nie chcąc być ze mną. Jej ex się kręcił blisko, namawiał ją do powrotu. Miał wielką przemianę, sama mi mówiła, że bardzo się zmienił, już nie chleje, odnalazł Boga w sercu. Jeździł na pielgrzymki, chodził do kościoła, przestał pić itp. I jak tu konkurować z biologicznym ojcem, który przeszedł taką niby przemianę. Mariola na początku lutego postanowiła wrócić do domu rodzinnego na tydzień, by odebrać paczki z poczty i jakieś tam pierdołki. Po prostu miała dosyć życia ze mną z dała od swojej rodziny, koleżanek… .

Wtedy ja postanowiłem wymalować, wyremontować cale mieszkanie, by nam się żyło przyjemniej, w dobrych warunkach. Na dodatek znalazłem jej pracę w Żabce, by miała jakieś swoje pieniądze. No i nasze życie się wtedy trochę zmieniło. Wyglądało to tak : ja wracałem o 16 do domu z pracy a ona wychodziła do swojej. Ja zajmowałem się dziećmi, robiłem kolację, myłem je, kładłem spać, potem ogarniałem mieszkanie i czekałem aż mój skarb przyjdzie z pracy. Dodatkowo, żeby trochę jej agresja spadła, namówiłem ją, by zapisała się na siłownię. Udało się, parę razy chodziła, a koleżanka się śmiała ze mnie, że darmową nianię sobie znalazła. A ja w nagrodę nie dostawałem nawet dobrego jebania wieczornego.

Niestety, na to nie miałem wpływu 🙂

Ale wracając… Mieszkanie wymalowane, pięknie zrobione, w poniedziałek miałem po nich przyjechać po pracy, żeby wrócili do mnie, do mieszkania. Pamiętam, że były wielkie korki i mówiłem Marioli, że się spóźnię a oni czekali na mnie z obiadem. Skończyło się tak, że obiad zjedli sami , bo ja przyjechałem do nich sporo spóźniony. Ona wkurwiona niesamowicie, jakbym miał wpływ na korki. Leżała na łóżku jak zawsze z telefonem, ja miałem moją małą na rękach i mówię, to chodź jedziemy. Na to ona się wydarła, że to już strasznie późno i że jak chcę, mam sobie sam obiad zrobić. Świadkiem tego wszystkiego była jej mama, ale nic nie mówiła, była cicho, wszystko w sobie skrywała. Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do mnie do domu. Następnego dnia byłem u swojej mamy, nie pamiętam po co. Zadzwonił do mnie dziwny numer, to była jej mama, nie wytrzymała musiała powiedzieć co o tym wszystkim myśli. Pamiętam, że rozmawialiśmy grubo ponad godzinę. Tłumaczyła mi, żebym nie marnował swojego czasu na Mariolę, że ona nie zasługuje na to wszystko, co ja jej daję. To nie była jedyna osoba u niej w rodzinie, co mi powtarzała, abym olał ją i znalazł sobie kogoś, kto moje starania doceni. Jej mama mówiła, że traktuje mnie tak samo jak swojego ex, zero szacunku. No i przyznała mi rację,że tamtego wieczoru korki to nie były moją winą. A to, że byłem po pracy i po godzinnej drodze do nich, to mogła mi ten obiad zrobić bez gadania. Przyznałem jej wiele racji, mówiłem że nie będę jej już na silę zatrzymywał. Jak będzie chciała, to niech odejdzie. Długo nie musiałem czekać…

Zdjęcie auta mojego 😛

14.02.2019 ranek. Jak zawsze, ja czułem już , że ona odchodzi. Dlatego wiedząc, że będę cierpiał po stracie kolejnych dzieci, umówiłem się do lekarza, aby przepisał mi odpowiednie tabletki uspokajające. Wcześniejszej nocy zrobiłem jej masaż stópek, długi przy filmie i mówię do niej, że może coś więcej będzie ze mną rozmawiała, a ona na to, że jej się nie chce. Powiedziałem, że się nakręciłem itp. powiedziała: „ dobra dawaj go ściągaj spodnie” ja już gotowy, ściągnięte co trzeba, a ona parę ruchów zrobiła i mówi do mnie, że fuj, pewnie brudny, ja mówię, że przed chwilą prysznic brałem, ale jak chce to mogę iść go umyć. Stwierdziła, że już jej się nie chce i mam zapomnieć, ale się wkurwiłem… całą noc nie spałem. Następnego dnia w walentynki stwierdziła, że to nie ma sensu i że się wyprowadza z dziećmi i żebym ją zawiózł z wszystkimi rzeczami do domu. Jej mama stwierdziła, że wykorzystała mnie, bo przyjechała na jedną noc tylko po to, by następnego dnia się spakować i mieć tani transport do domu z wszystkimi rzeczami.

I tak oto nasz związek się skończył. Można byłoby pomyśleć, że to koniec, niestety wojna się dopiero zaczęła, mam pozwolenie z sądu na upublicznienie paru materiałów, ale to już w następnym wpisie CDN…

87494389_156932668602516_7733197210401112064_n-e1582495828972

Początek Horroru “Na emigracji”

“Jak widać, emigracja może mieć duży związek z powstaniem depresji. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że posiada wiele czynników ryzyka, na które narażony jest człowiek, znajdujący się kilka tysięcy kilometrów od swego domu rodzinnego i bliskich osób, w obcej rzeczywistości, zdany często wyłącznie na siebie, z wieloma negatywnymi myślami. W poważnych przypadkach długotrwałej, głębokiej depresji, mogą pojawić się myśli i tendencje samobójcze, które wymagają już złożonej interwencji i działań terapeutycznych, połączonych często z farmakoterapią przeciwdepresyjną.”

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Niestety nic nie trwa wiecznie, 4-5 miesięcy siedząc w domu kasa kiedyś musi się skończyć.Związek mieliśmy ułożony. Wydawało się, że wszystkie problemy minęły. Planowaliśmy razem zamieszkać w Kowalach. Dużo mówiłem o wynajęciu tam mieszkania. Dalej uważam, że Kowale to piękne miejsce do wychowywania dzieci, ciche, dużo miejsc do zabawy, przedszkole prawie na każdym rogu. Ostatnio parę dni temu, byłem tam zrobić zdjęcia do kolejnej historii, do opisania której się szykuję. Jeżdżąc po okolicy, robiąc zdjęcia, widziałem bardzo duże, nowo otwarte przedszkole i żłobek. Wracając do tematu, do wynajęcia mieszkania były potrzebne pieniądze. Z tego, co pamiętam, na koncie krytycznie spadło mi saldo. Rozmawialiśmy dużo o moim wyjeździe za granicę, postanowiłem do nich wracać co tydzień, byśmy tworzyli prawdziwą rodzinę. Mariola miała dużo plusów, nie da się tego ukryć. Jako jedyna , jak dotąd, moja kobieta, do pracy za granicą robiła mi na pierwsze dwa dni tygodnia dużo jedzenia. Schabowe, ziemniaczki, kasza itp. Nigdy nie wyjechałem, ani głodny, ani bez prowiantu. Ja jestem typem człowieka, co dużo rozmawia przez telefon, do pracy miałem około 8-10 godzin jazdy samochodem. Zawsze starałem się podróżować samemu. Kocham jeździć samochodem, czerpię z tego niesamowitą przyjemność. Dodatkowo potrafiliśmy rozmawiać przez telefon całą moją drogę do pracy, czyli 8 godzin rozmowy i nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Zawsze było o czym pogadać. Była to video rozmowa, ja widziałem ją i ona mnie, to tak, jakbyśmy byli dalej razem.

Setki tras zrobionych.

Niestety pierwszy tydzień pracy był normalny dawaliśmy radę, ja na weekend wróciłem do niej i było cudowanie. Wydawało mi się, że nic złego już nas nie dopadnie, można byłoby napisać żyli długo i szczęśliwie. Mariola jednak miała coś nie tak pod deklem. Rozmawialiśmy o tym, żeby nie pisała mi nigdy jak jestem za granicą o rozstaniu. Tym bardziej, by mnie nie zostawiała, zablokowywała itp. w czasie, gdy nie ma mnie w domu. Minęły 3 dni drugiego tygodnia i jej znowu coś się stało. Napisała, że to koniec, to nie ma sensu. Zostałem zablokowany, nie miałem z nią żadnego kontaktu. Rozmawialiśmy na ten temat nie raz, że facet za granicą jest inny, podwójnie wszystko odczuwa. Paru znajomych miałem, których już niestety nie ma. Po rozstaniu z kobietami, dowiadując się, że one już mają innego faceta, popełnili samobójstwo. Ona to niby rozumiała, sama mówiła, że tego nie zrobi. Pamiętam do dziś jej wiadomość : „ przepraszam, obiecałam, że nie zrobię tego, jak będziesz daleko, ale nie widzę sensu, to koniec, wybacz ale tak będzie lepiej.” Nie będę ukrywać, rozłożyło mnie to na łopatki. Podszedłem wtedy do szefa i powiedziałem jak wygląda sytuacja i że pakuję się i wracam do Polski. Pamiętam, że mi powiedział : „szkoda pieniędzy, ona nic nie jest warta skoro tak postępuje. W pracy koledzy też mówili nieraz: „zostaw tą szmatę, to psychiczna kobieta, zasługujesz na kogoś normalnego. Kobieta ma sama walczyć o ciebie, jak zaakceptowałeś ją z dwójką dzieci i chcesz tworzyć z nią rodzinę”. Niestety nie słuchałem ich, spakowałem się i wróciłem do Polski nic jej nie mówiąc. Podjechałem pod jej dom, zadzwoniłem na domofon i stanąłem przed jej drzwiami. Pamiętam, że otworzyła mi jej mama, zaszokowana co ja tu robię. Mariola mnie wpuściła, bo nie byłaby w stanie wytłumaczyć matce, czemu mnie zostawiła. Porozmawialiśmy, wróciliśmy do siebie ZNOWU! Ja w poniedziałek normalnie pojechałem do pracy. Takie sytuacje, że mnie zostawiła, gdy byłem za granicą, zdarzyły się trzy razy. Ja taki powrót cichy i znienacka, zrobiłem tylko raz. Zostawiała mnie, ale nadal pisała i zazwyczaj po 2 dniach wracała do mnie. Niestety w grudniu, byłem już niesamowicie zmęczony tym, że jej ex co chwilę ją nagadywał, by do niego wróciła, a ona jak głupia wracała. Kiedyś mnie niesamowicie wkurzyła, ponieważ jej ex nie płacił na dzieci nic, więc ona mu nałożyła komornika. Kiedy jednak jej ex przyszedł do niej i z nią pogadał, poprosił to Mariola prawie mu uległa i chciała mu tego komornika ściągnąć. Moje nerwy miały jednak granice wytrzymałości. Pamiętam, że jej powiedziałem będąc za granica: „ty go tak słuchasz w każdej sprawie i wszystko robisz dla niego, to zrób mu loda, bo nowa dziewczyna mu nie robi”. Przeprosiłem później za to, wytłumaczyłem o co mi chodzi i wybaczyła. Miałem już dosyć rozstań cotygodniowych, moja psychika już błagała o leczenie. Zrezygnowałem z pracy za granica, nie opłacało mi się wracać co tydzień do domu. Było to 2000 tys km, koszt paliwa mnie zabijał, zużycie auta też itp. Nasz związek by nie przetrwał, gdybym zjeżdżał rzadziej, trzeba było podjąć decyzję. Wróciłem do nich, znalazłem pracę w Polsce i namówiłem Mariolę, by na stałe się do mnie wprowadzili. Około 8 grudnia już tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę w moim mieszkaniu. CDN…

rak toczacy zwiazek (Copy)

Początek Horroru “Rak toczący związek”

“Miłość to… choroba psychiczna. Ma nawet swój numer na liście WHO”

“Zakochani wykonują wszystkie czynności, nawet najdziwniejsze, żeby być razem, bo bliskość stymuluje właśnie wydzielanie hormonów. Nieobecność powoduje natychmiast depresję. Nie pisze, nie wysyła SMS-ów, dwa dni jej nie było, już mnie nie kocha, wpadam w depresję…”

Wracając pamięcią do tygodnia przepełnionego strachem, nadzieją, codziennymi testami ciążowymi.

Wiadomość do jej ex, z którym miała dzieci.

Mariola była kobietą, która w domu miała mnóstwo testów ciążowych, nigdy nie widziałem sensu w tym. Wszystkie z aliexpresu oczywiście. Była trochę uzależniona od kupowania na tym portalu. Pamiętam, ze dostała nawet diamentowe czy platynowe wyróżnienie, kupa pieniędzy z karty jej ex szla na wiele bezsensownych zakupów. Ja nie do końca wierzyłem w nie, więc kupiłem jej trzy różne testy ciążowe z apteki. Jeden z nich wyszedł niepewnie, niby było widać drugą kreskę, niby nie. Nie ukrywam, chciałem mieć z nią dziecko, byłem bardzo zakochany, widziałem w jej oczach i zachowaniu idealną matkę dla mojego dziecka. Niestety, życie nie dało mi do tej pory osoby, poza matka mojej córki, która byłaby chociaż w niewielkim stopniu odpowiednią kandydatką. Po tygodniu wszystko się zaczęło sypać, starczyło by jej były facet przyszedł do dzieci. Ona zmieniała się w 100%, już sama nie wiedziała co chce od życia, ode mnie. Kolejne zerwanie na parę dni i mnie zostawiła i wróciła do niego, sam już do końca nie pamiętam jak było dokładnie, z jakiego powodu. Pamiętam tylko, ze do niego napisałem, będzie ciąża to będę walczył o to dziecko. Raz w życiu odpuściłem i żałuje do dnia dzisiejszego, postanowiłem już nigdy nie odpuszczać i walczyć do końca. Najłatwiej jest zostawić, zapomnieć, ale to wraca, zostaje z nami do końca życia i myśli wciąż krążą, jak by to było. Czy byli byśmy wspaniałą rodzina, szczęśliwa, kochająca się itp.. Jej ex nigdy do mnie nie odpisał, tylko Marioli mówił, ze nie mam do niego pisać ,bo to się źle dla mnie skończy. Nie czułem strachu przed gniewem, zemstą faceta, który nie umie walczyć o swoją rodzinę, dzieci. Przypomina sobie o nich raz na jakiś czas. Z tego co mi mówiła Mariola, ma dziecko z jakąś jeszcze kobietą, nie widział go nigdy. Czy się przyznał do dziecka, czy nie, tego nie wiem. Wiem, ze ona chciała się skontaktować z tą kobietą, by jej dzieci poznały rodzeństwo, nawet z tego wynikła kiedyś kłótnia między nami i odradzałem jej to. Jak by ta kobieta chciała mieć kontakt, to sama by się odezwała. Wracając do tematu, ja po tym rozstaniu założyłem konto na portalu randkowym. Nie miałem siły szukać kogoś nowego, zakochany, zmęczony psychicznie przez obecną sytuację. Czekałem, aż ona napisze. Długo nie trzeba było czekać, napisała że poszedł do pracy i możemy porozmawiać. Parę smsów i dostałem propozycję przyjechania. Sam nie wiem co mną kierowało, szybki prysznic, ubrany i jechałem do niej. Jak piesek, mały bezradny kundelek w parę chwil byłem u niej.

Po przyjeździe do niej, ona już była spakowana, powiedziała ze chce uciec z domu, żebyśmy gdzieś jechali, byle dalej. Zapakowaliśmy samochód, zatankowała za 100 zł, ruszyliśmy w trasę, która miała zmienić nasze cale dotychczasowe życie. Jeszcze o tym nie wiedzieliśmy, zachowywaliśmy się jak obcy ludzie, bez czułości pojedyncze słowa. Ja byłem bardzo smutny, czułem się jakbym w taki sposób, przez wycieczkę w nieznane żegnam się z nią i dziećmi. Tak to traktowałem, jak pożegnanie. Dojechaliśmy nad jezioro, dzieci spały w samochodzie. Wyszliśmy nad brzeg, kawałek od auta, aby porozmawiać. Już nawet nie pytałem, czy spali ze sobą, było to oczywiste. Rozmowa nasza była o pierdołach, nic szczególnego mega dziwna sytuacja. W pewnej chwili chciałem uciec, ona to wyczula i spytała się, czy jedziemy dalej. Mieliśmy jedno swoje miejsce, plażę nad jeziorem w okolicach naszego miasta. Minęliśmy to miejsce, chciało mi się płakać niesamowicie mając ją i dzieci w samochodzie. Do dziś patrzę często w lusterko i przypominam sobie, że tak spoglądałem na nie, czy są, czy nic im nie jest, czy czegoś nie potrzebują. Pojechaliśmy gdzieś około 70km za miasto, do lasu na spacer. Dzieci też miały dziwny humor. Wszyscy chyba odczuwali tą sytuację, niby trzymaliśmy wszystko w sobie. Maluchy jednak wyczuwają więcej niż nam dorosłym się wydaje. Po dłuższym spacerku już przy aucie, dziewczynki latały sobie dookoła nas, a Mariola mnie przytulia bardzo mocno. Delikatny pocałunek. Jej ex już wiedział, ze coś się dzieje pisał i dzwonił cały czas. Nie odbierała, ani nie odpisywała. Pamiętam, ze zapytał, czy jest ze mną, napisała mu, ze tak. Zaczęły się wyzwiska, jeszcze częstsze dzwonie. Już w samochodzie mówiłem jej, ze nie zostawię ich i jestem całym sercem z nią, nie ważne co postanowi. Napisała mu, ze chce być zemną, ale strach miała wielki. Zwlekaliśmy z powrotem do domu. Bala się, ze on tam będzie. Postanowiliśmy po drodze, ze wskoczy szybko do mieszkania, spakuje dzieci i pojedziemy do mnie do domu. To był mój największy błąd, czułem się mega szczęśliwy co prawda.

Jak dzieciaki już były u mnie w domu, to rozłożyliśmy wszystko i dzieci położyliśmy spać. Czułem ich obecność u siebie oraz lekki strach przed bardzo dużą odpowiedzialnością.

Nie jestem osobą, która poddaje się, a taką, która walczy i stara się zapewnić szczęście innym. Już po pierwszej nocy wiedziałem, ze rozstanie i ich powrót do domu będzie dla mnie wielkim bólem. Pamiętam, ze zapytałem się Marioli, ile czasu chciałaby zostać, plan był tylko na jedna noc. Ja powiedziałem, ze mogą zostać tyle, ile będą chcieli, uśmiechnęła się tylko… . Pomieszkaliśmy tak parę dni, było idealnie, ale nie miałem zaufania na tyle by jej wierzyć we wszystko. Musiałem widzieć jej rozmowy z ex, to bardzo zły objaw braku zaufania do drugiej osoby na początku związku. Taki związek nie ma racji bytu, niestety, ale my próbowaliśmy dalej. Po tych dniach wróciła do domu na chwile niby, spakować się wziąć więcej rzeczy dla dzieci i dla siebie. Pamiętam, ze ja wróciłem do siebie, mieliśmy się zobaczyć następnego dnia. Nie ukrywam, że posiadałem nadal konto na portalu randkowym. Mariola musiała mi tez nie ufać, gdyż napisała tam do mnie z profilu ze zdjęciem ściągniętym z internetu. To było jej któreś konto z kolei, zaczęliśmy pisać ze sobą. Ona wiedziała, ze to ja, a ja nie widziałem, ze to ona. Wydawała mi się idealna – mila, słodka, więc chciałem bardzo ją poznać bliżej. Następnego dnia wieczorem, odwiedziłem Mariole i dzieci, zjadłem kolację, a ona niczym się nie zdradziła. Twarda, kamienna twarz tylko to, ze kazała mi szybko jechać do domu. Teraz wiem, że była ciekawa, czy napiszę. Wróciłem do siebie położyłem się do łóżka, odpaliłem film i faktycznie przypomniałem sobie, ze pisałem z nowo poznaną kobietą na portalu. Rozmowa trwała w najlepsze, poznawaliśmy się, napisała mi ze mieszka z 2 innymi kobietami, ja napisałem, ze już nie ufam nikomu. Mam pecha w życiu, każda kobieta poznana z dziećmi, to wielki błąd w moim życiu. Nie są warte zaufania, zdradzają okłamują itp. . Nagle cisza na portalu, myślałem ze zasnęła, czy straciła ochotę na rozmowę. Nic bardziej mylnego, nagle napisała Mariola wiadomość do mnie: „ Ty taki i owaki … chciałeś zostawić nas dla jakieś innej laski. Mnie i dzieci… już nigdy nas nie zobaczysz. Postaram się byś nigdy nie spotkał mnie, ani dziewczynek, wypierdalaj z naszego życia”. Dobrze widziałem już o co chodzi, miałem podejrzenia. Cały dzień nawet z przyjaciółka o tym rozmawiałem, która pracowała w sklepie obok mnie. Ze dziwne jest to, ze nagle się znalazła piękna, idealna, kobieta bez dzieci. Bardzo podobnie pisząca do Marioli, wygląd idealny jaki mi pasował, po prostu mnie znała widziała jakie zdjęcie wstawić, żebym się zainteresował. Było to zimne i wyrachowane z jej strony, ale czy bym korzystał z tego portalu jakby sama nie napisała? . Pewnie nie, nie myśląc długo wpakowałem się o 3 w nocy w auto i jechałem do niej. Odległość do pokonania, to jakieś 47 km. No nie ukrywam, prędkość na maxa, nigdy tak szybko nie jechałem do niej. Złamałem chyba wszystkie przepisy jakie były możliwe. W wyświetlaczu mignął mi tylko sms „ biada jeśli ci przyjdzie do głowy, by przyjechać do mnie. Nie możesz, zabraniam”. Znała mnie już byłem prawie na miejscu, w domu była jej mama i dziewczynki. Nie umiała odłączyć domofonu, zadzwoniłem raz i otworzyła, bo bala się ze wszystkich pobudzę. Płakałem, przepraszałem, klęknąłem jak ostania pizda, żeby ona tak po zdradzie chociaż raz przeprosiła. Balem się, ze na święta będę sam, blisko było świąt. Do tego dziewczynki, które były dla mnie wszystkim, nie umiałbym nigdy ich zostawić. Oczywiście nie chciała ze mną rozmawiać ,wysłuchała i wróciła do domu. A ja napisałem do męża jej siostry, prosząc o poradę, gdyż chyba jedyna osoba, która miała jakikolwiek wpływ na Mariolę. Nie odpisał, chciałem spać w samochodzie po jej domem. Rozsądek jednak wygrał i wróciłem do domu i czekałem,czy się odezwie. Odezwała się około 13.00 następnego dnia. Ja wówczas byłem w samochodzie, bo kocham przesiadywać godzinami w aucie i rozmyślać. Czuję się w nim bezpiecznie, jest cisza i spokój, taka moja mała oaza. No i Mariola napisała, zaprosiła mnie do siebie. Pojechałem, przeprosiłem jeszcze raz. Chwilę porozmawialiśmy, zapytała się co dalej, mówiłem jej – pakuj się biorę ciebie i dzieci i zaczynamy życie na nowo. Bez rozstań zostajecie u mnie na stale, tworzymy rodzinę, w innym wypadku nie miałoby to sensu. Tak też zrobiliśmy. Pamiętam, ze prosiłem ja tez wtedy o dziecko, było parę prób ale nigdy się nie udało.

Moje mieszkanie

Po czasie stwierdziła, ze nie chce mieć więcej dzieci i zaczęła się zabezpieczać. Wzięła od siostry jakieś leki antykoncepcyjne, bez konsultacji lekarza w ciemno i od tego momentu zaczął się koszmar. Zaczęła być nadpobudliwa, agresywna, nieobliczalna, prosiłem ją by zaczęła brać leki na nerwy dla dobra dzieci i jej samej. Pamiętam, ze brała nawet przez tydzień i było w miarę znośnie, agresja trochę opadła. Mieszkając razem codziennie była zła nie poznawałem jej, zaczęła ukrywać z kim pisze itp. . Zacząłem zauważać coraz więcej jej wad. Jej uzależnienie od telefonu dosłownie zabijało nasz związek… . Wracałem do domu ściany przez dzieci pomazane, dom cały wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Bajki dla dzieci odpalone w salonie i w sypialni, dzieci puszczone same sobie byle by się tylko nie pozabijały. Jedyne wychowanie dzieci jakie ona znała, to kara na telewizor, albo ostre klapsy po pupie. Pamiętam kiedyś jak się wkurwiła na dzieci u niej w domu na kawie z jej mama. Ze nie potrafią być cicho, powiedziała „ ze z takimi dziećmi nigdzie się nie da wyjść, bo rozwalą wszystko”. Jej mama mnie zmierzyła wzrokiem, odpowiedziałem swoim wymownie, no co ja mogę… . Matka bardzo ładnie podsumowała, że dzieci się nudzą, trzeba im poświęcić trochę uwagi, a nie tylko siedzieć na telefonie. Ona na kanapie, zawsze z telefonem w reku, nie dało się tak dalej żyć… cdn.

agata2-2

Początek Horroru “Związek”

Zycie nie jest bajką… żyjmy tak by nie żałować ani jednej chwili. Nawet niepowodzenia nas czegoś uczą, stajemy się silniejsi.

Początki związku nigdy nie są łatwe, jest taka otoczka, wszystko przez różowe okulary. Partnerzy wydaja się idealni bez skazy, działa ta chemia, a my nazywamy to miłością. Moim zdaniem, to po prostu „choroba psychiczna”. Nie trzeba jeść, spać byle tylko być blisko siebie, czuć obecność partnera… . Tak właśnie mieliśmy. Pierwszy nasz wspólny tydzień u Marioli w mieszkaniu. Chcieliśmy spróbować jak by to było razem, wspólne życie, obowiązki, czy damy rade razem 24/7 wytrzymać. Pierwsze noce i ranne pobudki dzieci. Mariola mówiła, żebym sobie jeszcze pospał, ona zajmie się śniadaniem i dziećmi. Każdy ranek zaczynaliśmy od śniadania, robiła naprawdę super kanapki. Przepełnione dokładnością jak i wieloma składnikami: ser, szynka, cebula, rzodkiewka itp. poza matka mojej córki, nigdy nikt tak o mnie nie dbał…

Pierwszy tydzień minął bardzo szybko, jej mama niestety wróciła do domu, Mariola ukrywała przed całym światem, że mnie poznała. Wszystkie spotkania były w tajemnicy, bała się opinii rodziny, nie wiem… . Wiem, ze bała się matki zapytać o wszystko, nigdy nie spałem u niej, gdy była matka w domu. Twierdziła, ze to mieszkanie matki i jakby to wyglądało, moim zdaniem całkiem normalnie, po prostu nie miała odwagi. Była bardzo zahukaną osoba, bez poczucia własnej wartości, bez swojego zdania. Nie potrafiła postawić się i powiedzieć rodzinie, czego chce i czego oczekuje. Życie jednak toczyło się dalej. Spotykaliśmy się po kryjomu, ja nie wytrzymywałem, bo ona pisała ze swoim ex i to bardzo często. Chciałem, by pokazała, że jesteśmy razem i staramy się stworzyć coś na serio. Nigdy nie traktowałem tego, jako zabawę byle by wykorzystać ją w łóżku i zostawić. Miała dzieci, które były dla mnie tak samo ważne, jak moja córka. Nie chciałem ich skrzywdzić, już po pierwszym wspólnym tygodniu byłem zakochany w całej trójce. Już wiedziałem, że będę walczyć o nich, jak tylko będę umiał. Z młodszą córką złapaliśmy szybko kontakt, bardzo szybko mówiła na mnie „tata”. Nie ukrywam, mimo że to nie było moje dziecko, bardzo mnie to cieszyło. Po wielu prośbach, pięknym wspólnym zdjęciu zgodziła się i zrobiliśmy związek na Facebook. Czułem się trochę pewniej, traktuje mnie na poważnie i czuje to samo, co ja. Miała, co prawda, duże problemy z mówieniem co czuje, ale dla mnie, to akurat było zrozumiale.

Tygodnie mijały, spotkania były codzienne, jeździłem 45 km w jedna stronę byle być przy nich blisko. Wszystko było idealne, sex był super tak , podobnie jak z matką mojego dziecka. Ogólnie zauważałem, ze są bardzo podobne do siebie, charakter, zachowanie, podejście do życia, no i była opiekuńcza, takiej właśnie kobiety długo szukałem. Jeździliśmy w miejsca ,z którymi moja psychika miała duży problem, bo kojarzyło mi się ze związkiem idealnym, który tak bardzo zepsułem. Chcieliśmy zrobić tak, by te miejsca kojarzyły mi się z Mariola, nie ukrywam ,udało się to. Przestałem myśleć prawie w 100 procentach o byłej, cale uczucie mogłem przenieść na nich. Były pierwsze myśli o wspólnym mieszkaniu, chciałem wynająć mieszkanie w jej mieście. Miała mieć blisko do rodziny, która jest dla niej bardzo ważna. Niestety, nie wszystko było idealne, dalej był on, jej ex. Miał bardzo duży wpływa na nią. Często były rozmowy, ze nam się nie uda, czy nie lepiej to zakończyć. Ja już byłem na takim etapie, dzieci i ona byli całym moim życiem. Poświeciłem im cały czas, zmieniając przy tym wszystko w życiu. Nawet jeżdżąc do mojej córki na spotkania co dwa tygodnie, zabierałem Mariole i dzieci. Oni szli na place zabaw dla dzieci a ja na spotkanie z córka, potem razem spotykaliśmy się, jak kochająca się rodzina. Zdarzyło się mi zabrać ja na spotkanie z moja córka, niestety matka córki spóźniła się 40 minut. Stwierdziliśmy ,ze to może za szybko, więc Mariola poszła do galerii na zakupy, a ja spędziłem czas z córka. Tak jak mówiłem, żyliśmy w różowej bańce. Jak każdy wie, im bardziej taka bańka się napompuje jest duża szansa, ze pęknie. Tak tez się stało, niestety i to 1 Listopada 2018r. Przyjechałem do niej jak zawsze, w ciągu dnia na obiad mieliśmy iść razem i na cmentarze. Na moje groby rodzinne i do jej rodziny, ale była jakaś inna dziwnie się zachowywała. Była zimna, oschła, mało rozmawiała, cały czas siedziała w telefonie i z kimś pisała. Jedliśmy śniadanie w salonie, ja cały czas pytałem co się dzieje, czy coś się stało? Nagle wstała z kanapy udając się do kuchni, podszedłem do niej przytuliłem ja od tylu i zapytałem się jeszcze raz, o co chodzi. Jestem przy niej i może mi wszystko powiedzieć, pomogę jak tylko będę umiał, odwróciła się i powiedziała „to koniec, tak będzie lepiej, kiedyś to zrozumiem, mam wyjść z domu i sobie iść w pizdu.” Zamurowało mnie, nie dowierzałem pytlem tysiąc razy, co się stało, czy ktoś ją szantażuje itp. Ona była cicho cały czas, nie powiedziała ani słowa, błagając ja żeby mi chociaż podała powód. Nic bez powodu się nie dzieje. Bez ani jednego wytłumaczenia, miałem po prostu ubrać się pożegnać z dziećmi i wyjść z jej domu i życia. To nie był pierwszy raz ,jak mnie z domu wyrzuciła. Kiedyś zdarzyło się coś podobnego, jak powiedziałem na nią „tępa”, trochę dla żartów , ale ona wywaliła mnie wtedy z domu. Musiałem się ostro na przepraszać, po czasie stwierdzam, że się nie pomyliłem. Ale wracając do sytuacji, pamiętam że nic do niej nie docierało, więc pożegnałem się z dziećmi, z nią przytulając ją mocno. Ubrałem się i poszedłem do auta. Spaliłem z 4 fajki pod jej domem, jeszcze widziałem jak szla z dziećmi na plac zabaw. Nie ukrywając, tego dnia ostro się napłakałem. Miałem na szczęście znajomego z jej otoczenia, któremu się wyspowiadałem co się stało, by mi doradził, wytłumaczył. Pamiętam ze stwierdził ze to już taki tępy model, ze tak to jest jak dziecko ma dzieci i stara się żyć po swojemu. Przykro mu było, ale żebym uciekał od niej jak najszybciej, bo to zła kobieta.

Dzień był bardzo smutny, sam pojechałem na cmentarz z koleżanką, wypłakałem się jej, wygadałem. Stwierdziła ze nie zasługuje by być tak traktowanym przez nią. Tak kobieta jest niewarta ani łez, ani mojego uczucia, nie umie docenić tego. Resztę dnia spędziłem w domu. Wieczorem napisała Mariola „ przerosiła i powiedziała,ze tak będzie lepiej dla dzieci i dla niej”. Rano tez napisała, długo rozmawialiśmy, a ja dalej nie wiedziałem, dlaczego tak postąpiła. O godzinie 14 zapytała, czy nie chce do niej przyjechać porozmawiać, długo nie myśląc, wsiadłem w auto i w 30 minut byłem u niej. Dzieci zareagowały jak zawsze, mniejsza Amanda jak tylko się drzwi otworzyły, krzycząc „tata” rzuciła mi się w ramiona. Klaudia tez lubiła wskakiwać na mnie jak tylko przyjechałem, ale młodsza to było coś cudownego, widać było niczym nie zmącona wielka miłość. Bardzo odwzajemniona jak by coś jej się działo zrobiłbym wszystko dla niej, czułem się jak prawdziwy jej ojciec. Długo nie siedzieliśmy w domu, szybko ubraliśmy dzieci i wspólnie z Mariola pojechaliśmy na spacer. Dalej nie rozmawialiśmy na ten temat, dlaczego itp. obiecała, ze porozmawiamy wieczorem. Około 19 zostawiliśmy dzieci jej mamie i pojechaliśmy porozmawiać. Powiedziała, ze jej „były” zaczął jej grozić, ale o co dokładnie chodziło, nigdy się nie dowiedziałem. Stwierdziliśmy, ze zaszalejemy pojechaliśmy w ustronne miejsce, na dobre bzykanko w samochodzie. Jej „były” pisał, napisała mu „to i tak się nie uda chce być z nim” Po pięknym upojnym seksie i śmiesznym, bo mało miejsca w samochodzie było z tylu ze względu na foteliki dla dzieci, odwiozłem ja do domu. Już myślałem, ze wszystko minęło i teraz może być tylko lepiej. Jakie to wszystko płytkie, mój mozg miał racjonalne myślenie wyłączone.

Test ciążowy Marioli

Następnego dnia napisała – przyjeżdżaj szybko, wystraszony jechałem. Akurat kładła dzieci na drzemkę popołudniową. Wszedłem do domu, nawet się nie rozbierałem, zapytam co się stało. Dłuższa cisza… „W dzień jak ciebie wyrzuciłam przyszedł ex, spędziliśmy dzień i się z nim przespałam”. Dodam, ze nastopnego dnia my się bzykaliśmy i ona z nim, i zemną bez zabezpieczenia duża szansa na ciąże. Ja chciałem mieć dziecko, ale ta informacja mnie dosłownie zabiła. Nikt mnie tak perfidnie nie zdradził… Chciałem uciekać ,ale zatrzymała mnie, przytuliła i przepraszała. Nigdy nie uderzyłem żadnej kobiety, ale na liścia zasłużyła. Powinienem się obrócić i uciec z tego patologicznego związku. Zostałem, wybaczyłem, przez tydzień staraliśmy się żyć razem, jak dawniej. Codziennie robiła testy ciążowe. CDN…

all-souls-day-5480310_1920

Kartka z kalendarza Listopad 01.11.2019

Listopad to czas zadumy, wspomnień pamiętajmy tych którzy odeszli. Nie zatracając się w tym, pomagajmy tym którzy żyją i tego potrzebują.

Listopad ciężki miesiąc zaczął się od Dnia Wszystkich Świętych, na które dostałem dzień wolny w pracy. Po czasie okazało się, że firma, która mnie zatrudniała, uznała moją nieobecność jako niestawiennictwo w miejscu pracy. Zycie już mnie dużo wcześniej nauczyło, aby nagrywać rozmowy telefoniczne. Niestety nastały już takie czasy, że bez nagrywania rozmów telefonicznych, nie odbieram nawet połączeń od mamy. A wszystkie rozmowy, które chcę, by zostały nigdy nie ujawnione, robię przez „Messengera”. Z tego co się dowiadywałem kiedyś od firmy detektywistycznej to stosunkowo najbezpieczniejszy komunikator. Niestety było to 3 lata temu, ciężko powiedzieć jak to wygląda teraz… .

Wracając do tematu firmy, zauważyłem zależność, że jak już raz skorzysta się z usług adwokata, to zostawia się wszystkie ważne sprawy jemu do załatwienia. Wobec tego, firmy, która nie zapłaciła mi za wykonaną pracę nie ma sensu prosić, dzwonić, jeździć domagać się swojego wynagrodzenia. Od razu leci przed sądowe zawiadomienie o zadłużeniu z kancelarii adwokackiej. Następnie sprawa trafia do sądu, gdyż sam nie mam ani czasu ani siły na kłótnie i przepychanki słowne z dłużnikami. Niestety jak się współpracuje z firmami, które są jakoś połączone z Polska, trzeba bardzo uważać, gdyż jako naród jesteśmy wielkimi cwaniakami i nie przeszkadza nam, że to właśnie Polak Polaka oskubie w obcym kraju. Patologia pogania patologię. Można to bardzo często zobaczyć pracując w kraju zwanym „ziemią obiecaną”. Chociaż mówią, iż okazja czyni złodzieja. To prawda, gdyż spotkałem się już nawet z tym, jak to nas polskich fachowców pracujących w Niemczech. Tutejszy uczeń na elektryka w trakcie praktyki też chciał oszukać, pracowałem w Hanower, praca nie była zła. Przyjechałem jako elektryk bez znajomości języka. Miał być tłumacz na budowie, a się okazało się, że tłumacz nic nie rozumiał po niemiecku. Więc jakoś pomalutku sam zacząłem tłumaczyć, co mamy robić na budowie. 50% znajomości języka angielskiego, plus podstawowa znajomość niemieckiego. Reszta to znajomość jak Niemcy robią instalacje i to starczyło, aby dobrze dogadać się na budowie. Jednak wynikła bardzo zła sytuacja. Wciągając gruby kabel do zasilania transformatorów, kolega źle przełożył kabel i trzeba go było wciągnąć z powrotem i przełożyć przez szpilkę metalową od mocowani klimatyzacji. Kabla było około 3m do wciągnięcia, a to maksymalnie 10 min pracy i udało się to bez większego wysiłku. Niemiec jednak już zrozumiał, że kolega bardzo przejął się tym błędem, bardzo mu zależy na pracy i boi się ją stracić. Wykorzystując tą sytuację Niemiec obiecał koledze, że nic nie powie przełożonym, jeśli on mu postawi śniadanie. Które kosztowałoby jakieś 15 euro. Musiałem wszystko tłumaczyć i przy okazji
doradziłem mu, aby mu nic nie dawał, tylko zgłosił sprawę do centrali. Jednak on zrobił inaczej, gdyż stwierdził, że 15 euro go nie zaboli i postawił Niemcowi to śniadanie. Był to czwartek a w piątek dostaliśmy telefon od kierownictwa, iż wyrzucają nas z budowy. Taki przypadek, niby nie stało się to przez ten kabel tylko barierę językową. Głupie tłumaczenie, po trzech tygodniach nabrałem wprawy i wszystko tłumaczyłem już w locie. Była to bardzo fajna praca. Moja znajomość języka wzrosła mi niesamowicie, do tego chodziłem jeszcze na kurs, więc wszystko układało się jak najlepiej. No i właśnie jak ktoś wyczuje twoją niepewność, strach itp. dla drugiej osoby, to sytuacja aż kusi, aby naciągnąć cię na kasę. Ale ja ze swojej strony i w tym miejscu pozdrawiam wszystkich szukających swojego szczęścia za granicą. Jednak pamiętajmy – wszyscy jesteśmy Polakami, braćmi i jak nie sobie nawzajem, to komu mamy pomagać?

Listopad, jeden z moich ulubionych miesięcy w roku. Pierwszy raz spędziłem dzień Wszystkich Świętych w Toruniu, gdyż nie chciało się nam jechać na pomorze. Na cmentarzu też tu byliśmy. Nie da się zapomnieć pięknej pani, co sprzedawała znicze. Jakoś nie mogła ode mnie oderwać wzroku. Fakt faktem, dużo się naśmialiśmy z ludzi, którzy się targują o 2 zł przy kupnie znicza.

Polecam Manekina. Był otwarty, oczywiście. Po tylu miesiącach mieszkania w Toruniu, uznaję to miejsce, jako jedyne, godne polecenia, gdzie da się zjeść coś naprawdę dobrego. Zdążyła się tez restauracja w której zamówiliśmy dewolaja z surówkami i frytkami. Moim zdaniem nie było wszystko do końca świeże niby pani mówiła ze stawiają tylko na katering ale co to zmienia. Surówki ładnie ułożone z wierzchu piękne pachnące z dołu jednak jakieś dziwne w dziwnych kolorach. Następnego dnia po nocy spędzonej w toalecie, udałem się do tej restauracji mówiąc pani ze surówki były nie świeże na co pani mi odpowiedziała. “Niemożliwe surówki były świeże, jak już mięso było z poniedziałku” dodam ze zamawiałem jedzenie w niedziele pani dodała ze im nie zależy na restauracji tylko na kateringu. Masakra jednym słowem, jest nauczka obiad na dwie osoby kosztował 46 zł. Porcje minimalne, no i świeżość potraw ehh tam nie było pani Magdy.

Jest jeszcze w Toruniu jedno miejsce, które mnie bardzo miło zaskoczyło. Jest to myjnia samochodowa. Moim zdaniem Gdańsk, Gdynia, czy Rumia, nie mają tak dobrej chemii, tutaj jest bardzo mocna, nie oszczędzają na niej. A za 2 zł odkurzysz cały swój samochód i pewnie jeszcze połowę sąsiada, tak długi czas jest do wykorzystania za ta kwotę. Umycie auta plus wyczyszczenie w środku, dodatkowo dolanie płynu do spryskiwaczy bo tez posiadają taki automat. wychodzi mi zawsze 26 zł jest to kwota niesamowicie mała porównując inne myjnie.

Z zaskakujących rzeczy w listopadzie, które chciałbym tutaj opisać jest spotkanie Majki. Dziewczyna 23 lata i samotnie wychowuje dziecko. Już myślałem, że samotne matki są wszystkie takie same. Ale ta kobieta, mimo swojego wieku hmm… o dziwo, ma wszystko poukładane w głowie.

Szybki opis:

Piękna, długie, kruczoczarne włosy, smukła buzia, wyraźne duże usta, często podkreślone czerwoną szminką.

No niektóre mamy po porodzie, a ona jest 5 miesięcy po porodzie, mają jeszcze duże brzuszki. Za to Majka, nie wiem jak ona to zrobiła, ma brzuch plaski idealnie. Dodam, że ma tez piękne, długie nogi. W sumie, to ma właśnie wszystko to, co uwielbiam u kobiet mm… . Ciemna karnacja, ciało pięknie i równo opalone, w dodatku delikatny i mały biust, aczkolwiek bardzo uroczy. Jak ona to mówi, że jest jak facet, nie ma piersi tylko dwa pryszcze. Nie zgodzę się z tym. No, ale dziewczyna weszła w nasze życie z Olą, na długo i bardzo mocno. Zarwaliśmy wiele wspólnych wieczorów. Dzięki niej, tak naprawdę, odkryliśmy siebie na nowo. Ale tu ucinamy temat… Mam nadzieję, że z Majką stworzymy coś dużego i na długi czas.

Listopad był tak naprawdę cały niesamowity. 11 listopada to jeszcze urodziny mojej dziewczyny. Nie ukrywam, że nie do końca, do dziś ogarnąłem co się działo tego dnia. Zaczęło się od baru. Delikatne z 4-5 piwek, życzenia, uśmiechy, rozmowy, a dodam, iż nie wszystkie koleżanki Oli mnie lubią, bo mam chyba za szybki język i nie za bardzo połączony z mózgiem, gdyż szybciej mówię swoje zdanie, niż pomyślę o konsekwencjach. Ale wychodzę z założenia, że najlepszą obroną jest atak. Ogólnie to było miło, parę tekstów poleciało delikatnych, nikt się nie chciał kłócić, ani zbytnio wojować. Ja już przed samym wyjściem z baru mam problem z tym, co się działo, nie bardzo to pamiętam. Poszliśmy później wszyscy do kluby „Sfinks” w Sopocie. Moje pierwsze odczucia: „Boże, czemu ja tego miejsca nie znałem wcześniej. Tak wyluzowanego i wyluzowanych ludzi widziałem tylko w Hamburgu w clubie. Nie ukrywam, że to nie mój gust muzyczny, ale w tym miejscu, to nie przeszkadza, no i w moim stanie… Znalazłem sobie kanapę, w palarnio – barze i tak pół leżąc, a pół siedząc spędzałem kolejne godziny, popijając kolejne piwka, poznając mnóstwo nowych ludzi jak i spotykając starych znajomych. Impreza trwała w najlepsze. W pewnym momencie dosiadła się do mnie pewna ciekawa kobieta. Nikt mi chyba nigdy nie zrył tak bani, mówiąc np. że „wszyscy widzą jak na nią patrzę”, że niby „rozbierałem ją wzrokiem”. „Każdy”, niby „wie, że mam mega na nią ochotę i powinienem zostawić Olę”, nie wiem czy dla niej, czy dlatego, bo patrze na inne, nie umiała się określić. Na sam koniec dowiedziałem się, że jestem „wyrachowanym skurwysynem i mam wszystko dokładnie obmyślane”. Nie ukrywam, bawiłem się tą rozmową strasznie, podpalając ją coraz bardziej, żeby się bardziej otwierała. Brakowało mi tylko, by mi w twarz przywaliła, bo w słowach się nie ograniczałem. Trochę mocno ją zjechałem za jej wiek i przydatność dla społeczeństwa. Już tak mam niestety, jak ktoś na mnie wjeżdża, staram się zjeść psychologicznie taką osobę. Nawet jak jej się podobam może mnie wcześniej złe odebrała na wakacjach. Kobiety dopisują sobie dużo niestety może było dwuznacznie czasami ale niestety… . Nie miała racji nie mój typ kobiety może i by się fajnie bawiło. Sądzę jednak ze nie trwało by to dłużej niż tydzień. Zabili byśmy się dla mnie kobieta musi być ułożona kochana, opiekuńcza dbająca o czystość. Umiejąca się zająć facetem dobrze gotująca, mam czuć się dla tej drugiej osoby ważny. Jadę gdzieś mam obiadek i na drogę jak i w domu. Chyba każdy facet lubi być rozpieszczany ale fakt faktem takie kobiety w życiu poznałem tylko dwie, ale czy zawsze mamy to czego oczekujemy… . Na imprezie mailem na kapnie jeszcze jedna ciekawa rozmowę z kobieta lekkich obyczajów nie wiedziałem o tym. Dopiero po dłuższej rozmowie i po zaproszeniu do niej i rozmowie jakich facetów tu poszukuje. Zrozumiałem ze chyba nie robi tego za darmo a ja niby wyglądałem prestiżowo hmm… najebany facet lezący na kanapo fotelu palący fajkę za fajka. Tak wygląda raczej łatwy potencjalny facet by wyciągnąć od niego kasę. Nie prestiżowy kandydat, nie wiem na co. Po imprezie opisałem swojej wszystko, ale to już na kiedy indziej… .

Końcówkę poświecę nietypowemu wydarzeniu które miało miejsce w listopadzie, zmieniło się wszystko w mojej walce od 4 lat. Jakiś dużo przełom, zmęczenie, oszczędność nie wiem dostałem pierwsza od 2 lat procesowych ugodę odnośnie kontaktów z córka. Nie ukrywam zagnieżdżałem się w Toruniu na długi czas, dużo bliżej do dziecka. Dzięki temu mam widzenia bez udziału matki sam spędzam czas z córka, trzeba było się przeprowadzić 2 lata temu. W tamtym czasie ani nie byłem gotowy ani nie miałem aż takiego zaplecza finansowego na sprawy sadowe i na przeprowadzenie się. Niestety pieniądze maja w tych czasach bardzo duże znacznie, każda sprawa sadowa generuje niesamowite koszty. A mieszkanie nie ukrywając w Toruniu, na jakiś godnych warunkach to sporo ponad średnia pensje w Polsce. Szukam oczywiście mieszkania do kupienia, niestety jedna rzecz mnie nadal blokuje. Wszystko już przygotowane czekam tylko jedna decyzje… . Spotkania z córka bez matki, to coś niesamowitego czuje dopiero teraz duża wież. Musimy sobie poradzić sami, bez osoby trzeciej w spotkaniu, uczymy się siebie nawzajem rozumieć, wypracowujemy własny język. Widzę ze jestem dla niej ważny, ona wie ze może na mnie liczyć jak coś się dzieje, od razu wspina mi się na ręce. Wie ze ja zawsze obronie, wszystko prawie co robię w życiu robię to dla niej. Żałuje wielu decyzji, ale staram się być przy niej tak blisko jak to jest tylko możliwe. Można było by o tym dużo pisać w nieskończoność, mam to w planach opisać od pierwszego dnia wszystko w najmniejszych szczegółach ostanie 4 lata. Niestety na to trzeba trochę czasu to nawet po 4 latach nie jest proste. Jedno jest pewne dla malej zrobię wszystko ugoda będzie ok dla mnie i dla kontaktów z dzieckiem to ja podpisze. W innym wypadku walczymy dalej najwyżej nie wyjdziemy z sadu nigdy no niestety, ale ojciec tez ma swoje prawa. Nie żyjemy w średniowieczu, trzeba walczyć o swoje nie patrzeć za siebie, tylko wytrwałość i ciężka praca prowadzi do sukcesów. Mamy zbyt podobne charaktery i dużo żalu do siebie żeby się dogadać miedzy sobą. Tak samo uparcie dążymy do celu, nie ważne co nam życie wali pod nogi jedziemy dalej jak taran. Kiedyś te tarany spotkają się naprzeciwko siebie, boje się ze dopiero wtedy zacznie się wojna. Jest tez inna możliwość dochodząc do mety te dwa tarany będą już tak zmęczone ze podadzą sobie ręce i odejdą jak równy z równym… . Zycie jest tak nie przewidywalne, sam bym nigdy nie pomyślał ze będę mieszkał w Toruniu. I ze się tak zagnieżdżę, znajomi, praca, szukanie mieszkania do kupienia i to w tym mieście, życie umie robić figle. Jedyne czego żałuje ze nie mieszkam tu 2 lata za późno, miał bym już dawno wiele pięknych widzeń sam na sam z córka. Dużo straciłem i będzie to ciężko nadrobić, ale staram się jak tylko mogę. Tego samego życzę wszystkim co to czytają, wytrwałości do końca jest warto!. Widać to na moim Facebook poprzez zdjęcia i filmach z córka wiem nigdy nie oddadzą w pełni szczecią. „Damian les” Facebook

Pozdrawiam.

hand-2593743_1920

Początek Horroru

Początki zawsze są piękne, niby działa na to chemia w naszym organizmie. Czyli można wyjść z założenia, ze miłość to w pewnym stopniu choroba. Nie wiem czy tak jest czy nie, ale wnioski wyciągnijcie sami.



Dnia 14.08.2018 roku pojawiła się w moim otoczeniu piękna błąd włosa kobieta pierwsze wrażenie jest zawsze mylne. Miała urodę dosyć specyficzna, delikatnie męskie rysy ciała, buzi, miała na imię Mariola. Poznaliśmy się na portalu randkowym, zaimponowała mi wychowywaniem dwójki dzieci samotnie nie podając się przeciwnością losu. W dodatku wojowała z swoim byłym partnerem jak to ona mówiła dzieciakiem, alkoholikiem, ćpunem, bardzo głupim/tępym facetem. Z tego co zaobserwowałem miał gdzieś dzieci, nie interesowały go przez długi czas. Mieszkała w dużym mieście ale jak to się mówi “człowiek ze wsi wyjedzie ale wieś z człowieka nie” starała się być inteligentna, mocno stąpającą kobieta. Niestety jak bardzo się staramy pokazać, ze się jest kimś innym niż w rzeczywiście po pewnym czasie wychodzi wszystko na jaw. Nie zdradzając faktów za szybko, długi czas mieszkała zagranica w Holandi z swoim facetem i dwójka dzieci. Jak to ona mówiła facet złapał ja na dzieci, ona nie chciała z nim być ale jak już wpadli z jednym po czasie z drugim. Stwierdziła ze nie ma już wyjścia , musi z nim być bo nikt i tak nie zechce matki z dwójka dzieci i jej charakterem. Zdarzały się bardzo ostre kłótnie, on się często wyzywał na niej emocjonalnie i psychicznie. Z tego co opowiadała to nawet jej znajomi mówili żeby dala sobie spokój z tym tyranem. Az do tego stopnia ze znajomy chciał po nią przyjechać z Polski do Holandii zabrać ja i dzieci do domu. Dało się za uwarzyć ze Mariola nie do końca potrafić ufać facetom musiała zostać bardzo skrzywdzona. Na moje oko miała zaburzenia poznawcze, lek do obcych ludzi, nie potrafiła rozmawiać na trudne tematy, zamykała się w sobie niszcząc wszystko do okola. Zycie jednak zaskakuje po powrocie ich do polski, zamieszkując z mama w Olsztynie. Po pewnym okresie odkryła ze jej facet ja zdradził w clubie z jej koleżanka. Z tego co wiem i pamiętam podszyła się pod ta koleżankę stwarzając konto na facebook z jej zdjęciem i napisała do swojego faceta. Nie pamiętam ale chyba wyszło tak ze się całowali w clubie itp. nikt poza nim i koleżanką, tak naprawdę nie zna całej prawdy. Facet jej to niestety uzależniony od kłamania na każdy nawet blachy temat, nigdy mu do końca nie wierzyła w ani jedno słowo. Mieli piękne dwie córeczki Amanda dwuletnia i Klaudia trzy letnia.

Poznaliśmy się na portalu randkowym, ja bylem aktualnie w niby związku “niby był niby go nie było”. Ja poszukiwałem osoby do porozmawiania, chciałem się poradzić, wygadać, wypłakać. Tak od słowa do słowa okazało się ze walczymy tak samo z przeszłością. Po około dwóch daniach, wielo godzinnych rozmowach na messengerze stwierdziłem ze zaproże ja na spotkanie czysto przyjacielskie. Wstępnie się zgodziła ale dopytując ją czy mogę przytulic na dowodzenia zaczęła się bardzo wahać. Wręcz stwierdziła ze nie ma sensu się spotykać, nawet napisała do swojego kolegi czy idzie na piwo bo ma wolny wieczorek. Jakimś cudem, chyba wewnętrznym urokiem udało mi się ja przekonać jednak żebyśmy razem wypili piwko i pogadali. Ja jej zaimponowałem tym ze powiedziała ze ma problem z spotkaniem bo ma dwójkę dzieci, a jej odpowiedziałem ze to żaden problem możemy się spotkać w czwórkę. Lubie dzieci nie mam problemu z opieka, czy tym by dzieci mnie polubiły ” wszystkie dzieci nasze są”. Udało się jej jednak przekonać mamę żeby popilnowała dzieci jak śpią, i jak to mówiła przez długi czas wyszła na piwko z koleżanką. Stwierdziliśmy ze będziemy się spotykać jako przyjaciele do rozmowy i na piwko. Od razu na wstępie zmierzyłem ja wzrokiem nie była brzydka ale tez jak to się mówi “dupy nie urywała”. Miała coś w sobie, ładny głos, długie nogi nie krótkie jak u kaczuszki, ja według jej miałem piękny uśmiech i oczy. Tak wiec poszliśmy na piwo porozmawialiśmy o jej jak i moich problemach. Ja jej opowiedziałem o walce o córkę, jak mi moja była partnerka utrudnia kontakt z moim dzieckiem. Jak zaproponowała mi bym zrzekł się praw do córki na rzecz jej nowego chłopaka. W zamian będę miał zaszczyt nie płacić alimentów, ale będę mógł ja czasami widywać. Moja pani adwokat moja powiedziała mi, jak bym to podpisał nigdy więcej bym ani nic się o malutkiej nie dowiedział, a w najgorszym wypadku już nigdy bym jej nie zobaczył. Mariola zrozumiała to i powiedziała ze to chora psychicznie kobieta musi być, miała przykład na sobie ze dziecko musi znać ojca i z nim przebywać. Rzadko się ponoć zdarza ze facet tak walczy o własna córkę i chce dla niej być chociaż tym ojcem weekendowym, ale być!!!. Opowiedziałem jej cala historie naszego związku. Taka jakoś o 12.00 w nocy zadzwoniła jej mama ze ma wracać do domu bo idzie spać. Jakoś po spotkaniu był mały nie dosyt, kolejne spotkanie już następnego dnia, pojechaliśmy na plaże do Olsztyna, zobaczyć zachód słonica. Słabo było widać, nie wyszło ale długo rozmawialiśmy, bardzo trudne pytania były odnośnie moje byłej. Czy mi jej nie brakuje, czy nie żałuje, co planuje zrobić itp, pierwszy raz widziałem ze ktoś mnie rozumie. Chciała mnie jakoś wesprzeć, tak wiec pojechaliśmy w miejsce gdzie została poczęta moja córka, postaliśmy chwile tak opowiedziałem jej co się wydarzyło w tym miejscu w moim życiu. Nic nie ukrywałem, nawet mimo to ze to była druga randka przyznałem się do myśli samobójczych. Po teście Dna, i jak się okazało ze to jest w 99.8% moja córka, i nie mogę jej wychowywać w pełni. Moje marzenie od wielu lat poszło się “Jebać” nie umiałem się z tym pogodzić. Jestem bardzo uczuciowym facetem, ona dobrze to rozumiała wiedziała ze do końca życia będę szukał kobiety podobnej. Po prostu staram się jej zdaniem, wypełnić pustkę w sercu, tak do końca nigdy się nie pogodziłem z tym co się wydarzyło. Jak na kobietę co znała mnie łącznie cztery dni, bardzo dobrze mnie rozumiała. Chciała żeby to wyjątkowe miejsce dla mnie w Olsztynie kojarzyło się z nią a nie moja byłą partnerką Beatą. W tym momencie wydawała mi się idealna cud kobieta, wiedziała ze boje się tramwajów na ulicy, wybierała taka trasę zawsze by ich nie było. Było to cudowne dawno nikt o mnie tak nie myślał. Tak mijały nam beztrosko pierwsze randki. Następnego dnia popsuł mi się samochód, automatyczna skrzynia biegów się zepsuła. Nie mieliśmy się jak spotkać, ale wierzyła we mnie i mówiła ze odrobimy to kiedy indziej, już jakoś na 5 randce i mi i jej zaczęło zależeć. Auto udało mi się pożyczyć i pojechałem na spotkanie tak się umówiliśmy, po kryjomu tydzień czasu plaza, plaza, widok itp. Bez pocałunku bez przytulenia, ale już przez kamerkę i telefon rozmawialiśmy godzinami czas nie miał dla nas znaczenie. Liczyło się by być blisko i się codziennie spotykać, ja miałem 3 miesiące wolnego. Pracowałem wcześniej zagranicą i za odłożone pieniądze robiłem sobie dłuższe wolne by być z nią.

Po tygodniu było pierwsze spotkanie u niej w domu, dzieci już spały jej mama była w pracy na drugą zmianę. Idealna okazja do schadzek w jej mieszkaniu, leżeliśmy na łóżku, były pierwsze przytulenia, delikatne pocałunki. Po dwóch takich spotkaniach, wszystko na spokojnie nigdzie się nam nie spieszyło. Pierwsze dobieranie się jej do majteczek miała piękna ogolona muszelkę … . Trzecie spotkanie u niej w domu i poniosły nas emocje doszło do pierwszego głębszego zbliżenia. Ona siedziała na mnie w majteczkach, poruszała się jak aniołek, nawet nie wiadomo kiedy się wszystko zaczęło. Jakoś mój wojownik przeszedł przez zaporę majteczek i wszedł do komory losującej, zaczęła się zabawa. Ja lezący ona na mnie idealna sytuacja, długi namiętny sex. Długi bo mówiła ze jej facet to 3-6 minut maksymalnie wytrzymuje, ale za to może wiele razy dziennie. Ja może nie jestem aż taki ostry, żeby kilka razy dziennie dwa dobre dłuższe razy w zupełności wystarczają. Ona tez mówiła ze nigdy się jej nie podobało, jak to jej były facet brał ją na 3 minuty, sześc razy dziennie nawet jaj jej się nie chciało. Stwierdziła ze to było takie leżenie i czekanie aż skończy, żadnego polotu zwykle bez uczuciowe pukanie w ścianę. Nakręceni pierwszym razem chciało się nam więcej i więcej, ale niestety nie było jak ani gdzie. Zostały nam tylko spotkania nocne w Olsztynie, nocą nawiasie mówiąc piękne miasto. Minęły trzy dni i okazało się ze jej mama przez tydzień będzie spala u jej siostry, by jej pomóc przy dziecku. Od razu wykorzystaliśmy moment i przez tydzień zaczęliśmy żyć jak rodzinna takie mały test wspólnego życia. CDN